Sztandar Biblijny nr 120 – 1998 – str. 13
„Albowiem przyszedł dzień on wielki gniewu jego, i któż się ostać może?” (Obj. 6:17). Jeszcze większe próby są przed nami.
W jaki sposób jesteśmy przygotowani na ciężkie doświadczenia? Śpimy, czy też zwracamy uwagę na słowa Apostoła (1Tes. 5:6): „Przeto nie śpijmy jako i insi, ale czujmy i bądźmy trzeźwi”? Ci, którzy śpią, śpią w nocy, lecz my, którzy należymy do dnia powinniśmy czuwać, być trzeźwi, przyodziani w pełną zbroję Bożą, tak abyśmy mogli ostać się w tym złym dniu (Efez. 6:11-18), w czasie próby, jakiej już podlegamy, i w jeszcze sroższych próbach, jakie będą naszym udziałem w niedalekiej przyszłości.
To, jak odważni się okażemy w naszej godzinie próby, w dużej mierze będzie zależeć prawdopodobnie od postępowania za przykładem Mistrza, a przede wszystkim od zdobycia zupełnego przekonania, że mamy Boską aprobatę. Nie unikajmy wówczas momentu Getsemane, jeśli z Pańskiej opatrzności stanie się on naszym udziałem, lecz także z wielkim wołaniem i łzami spoglądajmy na Tego, który przez wspaniałe zmartwychwstanie może nas zbawić od śmierci, i pamiętajmy, że mamy Orędownika, pomocnika (1Jana 2:1). Pan jest naszym aniołem, który przekazuje nam posłannictwo Ojca, mówiąc, że jeśli będziemy trwać w Jego miłości, ostatecznie wszystko będzie dobrze, i że On jest w stanie i chce uczynić nas zwycięzcami, nadającymi się do zaszczytnego miejsca w Jego Królestwie (2Tym. 2:20; Jak. 2:5).
„DUCH JEST OCHOTNY, ALE CIAŁO MDŁE”
Taki był komentarz naszego drogiego Odkupiciela o Jego uczniach. Doceniał fakt, że w sercu pozostawali Jemu wierni, nie zapominał o tym, że opuścili wszystko, by stać się Jego naśladowcami. On nie jest srogim Panem, przeciwnie, zawsze jest gotowy przyjąć intencje naszych serc, nawet tam, gdzie ciało nie może zbliżyć się do doskonałego wzorca. Dlatego Jego słowa „śpijcie już i odpoczywajcie” z pewnością nie były uszczypliwe, lecz wskazywały, że istotnie pragnął, by odpoczęli trochę, wzmocnili się przed ciężkimi doświadczeniami zbliżającego się dnia. Lecz niedługo odpoczywali do nadejścia próby. Niebawem przybył Judasz, prowadząc tłum szukający Jezusa, nie rzymskich żołnierzy, lecz pospólstwo, tłum ciekawskich ze sługami najwyższego kapłana, który był także sędzią. To właśnie urzędnicy świątynni, zaimprowizowany oddział szeryfa, naszli Jezusa w ogrodzie i aresztowali nocą, obawiając się, że aresztowanie za dnia mogłoby wywołać zamieszki w czasie, kiedy miasto pełne było odwiedzających z okazji święta paschy i kiedy to raczej spodziewano się niepokojów, a urzędnicy zakonu mieli starannie im zapobiegać.
Judasz albo znał ogród jako miejsce często odwiedzane przez Jezusa i Jego uczniów, albo dowiedział się w czasie wieczerzy, gdzie grupa zamierzała następnie się udać. Gdy szatan wszedł w niego i Judasz postanowił zarobić trzydzieści srebrników przez wydanie Pana, opuścił towarzystwo zebrane na uczcie paschalnej, udał się do najwyższych kapłanów i targował się z nimi. Teraz, w wyniku tego układu, wyszedł przed tłum na spotkanie Jezusa, by wskazać żołnierzom tego, którego chcieli pojmać. Zbliżając się powiedział na powitanie: „Bądź pozdrowiony, Mistrzu”, i pocałował go. Greckie tłumaczenie wskazuje, że pocałował Go kilkakrotnie (zob. Mat. 26:49 — Diaglott). Jezus przyjął te słowa, które są wyrazem miłości i chociaż wiedział, że były to słowa zdradzieckie, nie powiedział nic złego, ale bardzo uprzejmie i z szacunkiem zwrócił się do niego: „Przyjacielu! na coś przyszedł?” Greckie słowo użyte tutaj na określenie „przyjaciela” nie oznacza „serdecznego przyjaciela” w takim znaczeniu, w jakim greckie słowo „przyjaciel” jest zazwyczaj tłumaczone, nie pochodzi ono od greckiego philos, „umiłowany”, lecz hetaire, co oznacza „towarzysz” lub „kolega”.
UNIKAJMY DUCHA JUDASZOWEGO
Z pewnością każdy uczeń Chrystusa, uświadamiając sobie, że sprawa dotyczy jego samego, będzie chciał iść taką drogą, która nie pozwoli mu nigdy stać się judaszem wobec Pana, Jego ludu i sprawy. Boska uprzednia wiedza, że jeden z dwunastu okaże się zdrajcą, nie tylko biorąc łaskę Boga nadaremnie, lecz wykorzystując ją w najbardziej nikczemny sposób, nie była powodem upadku Judasza. Apostoł mówi: „Zna Pan, którzy są jego; i: Niech odstąpi od niesprawiedliwości każdy, który wzywa imię Chrystusowe” (2Tym. 2:19). Do nas należy decyzja w jaki sposób zostanie przyjęta i wykorzystana łaska Boga, a Boska uprzednia wiedza w żadnym znaczeniu tego słowa nie wpływa na nas.
Mamy wszelkie powody sądzić, że Judasz na początku swej drogi jako uczeń Chrystusa był szczery. Możemy śmiało wnioskować, że to znaczne wypaczenie jego serca i charakteru, które zostało ostatecznie zamanifestowane, postępowało stopniowo — zaczęło się (Jan 6:64) od najzwyklejszej sugestii, a skończyło na najbardziej okropnej tragedii. Sugestia prawdopodobnie dotyczyła samolubstwa, że nie został dostatecznie zaszczycony wśród dwunastu, że wydawało się, iż nasz Pan wolał Piotra, Jakuba i Jana, przez co Judasz wykazał brak wyższej wiedzy i zdolności oceny sytuacji. Niewątpliwie Judasz rozwijał własnego ducha krytycyzmu. Zadowolony z siebie, bez wątpienia uważał, że dostrzega przypadki, kiedy Jezus i inni błądzili w ocenie, nie umieli wykorzystać nadarzających się sposobności, prawdopodobnie wypowiedzieli niewłaściwe słowo we właściwym czasie itd. Taki duch wyniosły, duch krytyczny, duch samozadowolenia, duch samolubny zawsze poprzedza upadek. Potwierdza to historia Kościoła oraz nasze własne indywidualne doświadczenia.
Gdy Judasz zauważył, że sprawa Chrystusa nie postępuje tak jak on się spodziewał, że Jezus nie tylko nie reaguje na sugestie tłumów, tu i ówdzie, by zostać królem, lecz wprost przeciwnie, jego umysł zwracał się w drugą stronę, spodziewając się przemocy ze strony władców żydowskich, u Judasza prawdopodobnie pojawiła się sugestia, że już czas „zatroszczyć się o własne gniazdo”, aby, gdy nadejdzie katastrofa, on był po tej stronie, która wygra, a nie stracić z powodu swego doświadczenia, że był uczniem. Tak więc samolubstwo opanowało jego umysł i prowadziło