Sztandar Biblijny nr 120 – 1998 – str. 12
że aż do tej chwili był wierny, że cieszy się uśmiechem Ojca i że będzie w stanie całkowicie sprostać, gdy przyjdzie na to czas, wszystkim potrzebom owej godziny czekającego Go procesu. Nic dziwnego, że po zapewnieniu o aprobacie Ojca smutek pierzchnął, nic dziwnego, że do serca drogiego Odkupiciela wstąpiła nadzieja, radość, miłość i pokój; powrócił do uczniów przygotowany na wydarzenia, które jak wiedział, miały się wydarzyć.
„BÓJMYŻ SIĘ TEDY”
Dobrze jest, gdy lud Pana stara się żyć radośnie, zawsze składając podziękowania Ojcu za wszystko i radując się, że są uważam za godnych znoszenia wstydu itp. dla sprawy Chrystusa. Lecz jak stwierdza Psalmista (Ps. 2:11), radujmy się z bojaźnią, niech nasze radowanie nie będzie lekkomyślne, samozadowoleniem, mogące nas zwieść i usidlić, lecz niech będzie w Tym, który nas umiłował, położył za nas swoje życie i jest zawsze obecny przy nas jako nasz najlepszy Przyjaciel i najprawdziwszy Przewodnik. Radujmy się nie poczuciem własnej siły, odwagi i mądrości, lecz faktem, że mamy Zbawiciela, i to wielkiego Zbawiciela, który jest w stanie wyzwolić do końca wszystkich tych, którzy przychodzą do Ojca przez Niego. W ten sposób On zawsze może być naszą siłą, naszą ufnością, naszą tarczą, naszym puklerzem, szczególnie w trudnych doświadczeniach.
O naszym Panu czytamy: „Prasę tłoczyłem ja sam, a nikt z ludu nie był ze mną” (Iz. 63:3). W Jego najsmutniejszej godzinie, kiedy najbardziej potrzebował pokrzepienia i pocieszenia, nawet najbliżsi i najdrożsi z Jego ziemskich przyjaciół nie byli w stanie wniknąć w Jego uczucia i w pełni z Nim współczuć. Jakże inaczej jest z nami! My nie różnimy się tak bardzo od innych, aby nie potrafili oni w dużym stopniu zrozumieć naszych radości i smutków, nadziei i obaw, jeśliby tylko im dano tego samego Ducha i uczono w tej samej szkole Chrystusowej. W naszym przypadku rada i głębokie zrozumienie współuczniów są zarówno możliwe, jak i właściwe. Właśnie to jest Boskie postanowienie przedstawione w Piśmie Świętym, które zapewnia nas, iż Pan pragnie, abyśmy pocieszali się wzajemnie i budowali w „świętej wierze” (Judy 20). Niemniej jednak, nigdy nie powinniśmy zaniedbywać przywileju łączności duchowej z naszym Ojcem i uwielbionym Panem podczas modlitwy (1Jana 1:3). Bez względu na to, jakie moglibyśmy mieć ziemskie towarzystwo, nigdy nie należy nie doceniać ani zapominać o społeczności z Nimi. Bóg niekiedy posyła swych aniołów, aby nas pocieszyli, zapewnili nas o Jego miłości i wskazali nam pewność naszej ufności, naszej nadziei. Lecz nie ma już więcej potrzeby posyłania niebiańskiego posłannika, gdyż Pan już ma na ziemi pewnych aniołów, tzn. posłanników — wiernych sług, napełnionych Duchem i miłością Mistrza zawsze gotowych i chętnych do wypowiedzenia uprzejmego słowa, zawiązywania złamanych serc, nalewania oliwy i wina pociechy i radości, w każdy sposób reprezentowania nam samego Mistrza (Izaj. 61:1-3). Cóż za radość przychodzi niekiedy z takich usług, jakie błogosławieństwa otrzymujemy w ten sposób i jaki mamy przywilej, by Pan użył nas, kiedy nadarzy się okazja, jako swoich sług radości, pokoju i błogosławieństwa wobec współbraci! Czuwajmy, by żadna taka okazja nie ominęła nas.
Apostoł daje nam do zrozumienia, że powinniśmy bać się tego samego, czego bał się Jezus: „Bójmyż się tedy, aby snąć zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia jego, nie zdał się kto z was być upośledzony” (Żyd. 4:1). Oczy naszego zrozumienia zostały nam, jako uczniom Jezusa, w pewnym stopniu otworzone, abyśmy mogli ujrzeć wielkość i piękno rzeczy, jakie Bóg przewidział dla tych, którzy kochają Go najwyższą miłością (Ps. 25:14; 1Kor. 2:9; Efez. 2:7). Musimy jednak uświadomić sobie, że uzyskanie przez nas wiecznego życia na stanowisku łaski w Królestwie, do którego zostaliśmy zaproszeni, zależy od bojowania „dobrego boju wiary” (1Tym. 6:12), wiernego wytrwania aż do końca (Mat. 24: 13). Wiemy o tym i jesteśmy pewni, że jeśli będziemy wierni On udzieli nam nagrody, gdyż „wierny jest ten, który obiecał”. Jeśli będziemy niewierni, wiemy, że nie dostaniemy tej nagrody. Jakimi osobami zatem powinniśmy być w takich warunkach? Bójmy się utraty takiej wspaniałej perspektywy chwały i czci w Królestwie w tym znaczeniu, że stale będziemy się starać, aby wypełniać nasze przymierze, pozostając w miłości naszego Ojca oraz łasce i uśmiechu naszego Odkupiciela. Wszyscy, którzy w ten sposób ostrożnie chodzą, mogą przechodzić chwile, w których doświadczą czegoś w rodzaju cieni samotności Getsemane w celu ich wypróbowania, doświadczenia, w celu rozwinięcia w nich odpowiedniej bojaźni niezbędnej do pełni wiedzy, do oceny sytuacji i wierności.
„NIE ŚPIJMY”
W czasie tej godziny natężonej umysłowej agonii nasz Pan wielokrotnie się modlił, a w międzyczasie przychodził do uczniów pragnąc, niewątpliwie, tyle współczucia, ile byliby w stanie dać, lecz zastawał ich śpiących, gdyż ich oczy były ciężkie ze znużenia i smutku (Mat. 26:43; Łuk. 22:45). Było około północy, oni dzielili Jego smutek, lecz nie byli w stanie właściwie go ocenić. Mistrz zganił ich, prawdopodobnie szczególnie Piotra, gdy powiedział: „Takżeście nie mogli przez jedną godzinę czuć ze mną? Czujcież a módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie”. Szlachetny, lecz impulsywny Piotr na krótko przedtem deklarował Panu: „Choćby się wszyscy zgorszyli z ciebie, ale ja się nigdy nie zgorszę”. Już wtedy miał miecz, którego użył później w obronie Pana. Nie zdawał sobie jednak sprawy z wagi tamtej chwili, nie wiedział, tak jak wiedział Mistrz, jak poważne i jak bliskie były próby, nie wiedział też, jak bliskie wypełnienia są słowa Mistrza „pierwej niż kur dwakroć zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz” (Mar. 14:72). O, gdyby Piotr, tak jak Mistrz, zdawał sobie sprawę z bliskości prób, jakże, bez wątpienia, byłby czujny!
Czy tak samo nie jest dzisiaj z nami? Czy jako lud Pana nie znajdujemy się obecnie w „wielkim ucisku” (Mat. 24:21), w szczególnych próbach?