Sztandar Biblijny nr 119 – 1998 – str. 3

życie tak, by zrealizować ten cel. Czy go realizuje, czy też nie, daje mu on przynajmniej jakiś cel w życiu, który, angażując jego talenty, pokrzepia go, służy jego dobremu samopoczuciu i czyni go dziesięć razy bardziej użytecznym dla społeczeństwa niż człowieka bez celu. Nie znaczy to, że polecamy takie postępowanie jako coś wartościowego, lecz zauważamy jedynie, że chociaż nie jest ono wartościowe, jest lepsze niż brak jakiegokolwiek. Gdy weźmiemy pod uwagę to, że średnia długość życia wynosi siedemdziesiąt pięć lat i że stosunkowo niewiele osób dożywa dziewięćdziesięciu lat oraz że dla większości obecna egzystencja jest jedynie przedsionkiem do przyszłego życia, gdy zauważymy obecną skłonność całego cywilizowanego świata do walki o pieniądze, bogactwa — nie tylko o to, co jest niezbędne, wygodne i luksusowe dla nich samych i osób, które są na ich utrzymaniu, lecz także o gromadzenie bogactw, których ani oni sami, ani ich rodziny nigdy nie będą mogły odpowiednio spożytkować — gdy zauważymy, że aby zdobyć bogactwo większość gotowa jest poświęcić niemal wszystko co jest prawe i stanowi charakter, czas, energię, łączność i społeczność z Bogiem, a nawet samo życie, to uświadamiamy sobie, że taki wybór jest dowodem poważnej choroby umysłu, braku równowagi równej niemal monomanii. Powtarzamy jednak, że taki brak równowagi, taka monomania jest lepsza niż żaden wybór, brak jakiejkolwiek decyzji, żaden cel w życiu.

      Tak więc wszyscy rozsądni ludzie zgodzą się, że (1) jest pewna korzyść z dokonania wyboru, podjęcia decyzji w życiu odnośnie tego, co uczynimy z naszym czasem, talentami, wpływem, że (2) wybór może być mądry lub niemądry i że (3) wszyscy potrzebujemy rady w tym, co będzie stanowić dobry wybór, mądrą decyzję, tak, abyśmy mogli najlepiej wykorzystać nasze sposobności i osiągnąć najwyższy stopień błogosławieństw z życia w jego obecnym stanie oraz z jego nadziei na przyszłość. Takiej osobie nasuwa się pytanie: Gdzie możemy uzyskać radę, potrzebną nam pomoc, tak niezbędną dla naszej pomyślności w życiu obecnym i w tym przyszłym? Dzieci słusznie powinny liczyć na pomoc i kierownictwo swoich rodziców w tej sprawie. Jednak, jak zauważyliśmy, sami rodzice najczęściej nie podjęli żadnej decyzji i dlatego są niezdolni, aby poinformować tych, za których oczywiście są odpowiedzialni. Zarówno rodzice, jak i dzieci, bogaci i biedni, wykształceni i analfabeci potrzebują na ten temat rady i zaczynają ją znajdować. Rozglądają się w różnych kierunkach, analizując przykłady dobra i wielkości, lecz są skłonni kopiować zło na równi z dobrem. Większość ogarnięta jest dzisiaj pożądaniem bogactw i sugestią, że aby posiąść te bogactwa, powinni naśladować metody stosowane przez bogatych. Jedna rzecz jest pewna: mianowicie ta, że żaden człowiek, własną mozolną pracą, wynagradzany w odpowiedni sposób, zgodny z ogólnymi zasadami podziału dochodów w zamian za usługi świadczone światu, nie może zgromadzić milionów, a co dopiero setek milionów. Nie chcemy sugerować, że wszystkie usługi mają jednakową wartość, lecz po prostu, że ich zróżnicowanie nie jest w rzeczywistości tak wielkie, jak sugerowałyby to różnice w bogactwie. Codzienne doniesienia, odrzucając nawet połowę z nich, skłaniają większość ludzi do myślenia, że bogaci osiągnęli swe pozycje częściowo przy pomocy nieuczciwych i podejrzanych środków. Takie myśli wzmagają powszechne niezadowolenie, którego powinniśmy się starać unikać.

IDŹ ZA GŁOSEM SUMIENIA

      Dla początkującego, który dopiero wchodzi na drogę czciciela mamony, nauką jest, że aby odnieść sukces, nie może być zbyt wymagający, jeśli idzie o sprawiedliwość, prawdomówność i uczciwość w zakresie środków, jakie będzie stosował w celu zdobywania bogactw. Oznacza to zły początek, zamiar walki z głosem sumienia przez resztę życia. Obok stoją rzecznicy religii i nauki wzywający do pracy i świadczenia pomocy, lecz owi rzecznicy zapewniają zainteresowanego, że go bardziej docenią, jeśli będzie miał poparcie w bogactwie i wpływ wśród bogatych. W odpowiedzi na jego pytania szczerze go informują, że prawdą jest, iż wejście do ich grona w tych sprzyjających warunkach będzie oznaczać, że on nie musi być zupełnie religijny, prawdomówny i sumienny. Gdy bada możliwości pod kątem nauki, dochodzi do wniosku, że chociaż słowo nauka jest synonimem prawdy, to w rzeczywistości jednak niektórzy z najbardziej słynnych naukowców zyskali sławę jedynie dzięki domysłom i raczej pretensjom, niż wiedzy i przedstawieniu faktów. Jeśli pytający nie ma jakiegoś przewodnika w tej sprawie, to także i to przemawia za koniecznością nieulegania sumieniu — za byciem mądrym mądrością tego świata. Innymi słowy, „cel uświęca środki”, co jest często praktykowaną zasadą.

      Jeśli następnie zwróci się w stronę religii, do jego uszu dojdą bałamutne rady wieży Babel, jak wyznania ciemnych wieków i niektóre bardziej współczesne, opowiadając mu o trzech bogach w jednej istocie lub „z tej samej substancji”. Tego nie może zrozumieć, gdyż to jest niezrozumiałe. Nie może w to tak naprawdę uwierzyć, ponieważ nikt nie może zupełnie wierzyć w coś, czego nie rozumie. Wmawia mu się jednak, iż wątpienie w to będzie oznaczać wieczne potępienie w mękach z rąk demonów. Mówi mu się, że Bóg jest Miłością, a zaraz potem, że dla wielkich mas ludzkich, zanim jeszcze je stworzył, przygotował miejsce mąk, że od dawna zatroszczył się o ognioodporne diabły i paliwo na całą wieczność. Gdy zaczyna wątpić w jaki sposób Bóg miłości mógł przygotować taki plan, znowu grozi mu się, iż zaprzeczanie takiej procedurze jako pozbawionej miłości i sprawiedliwości niechybnie będzie powodem skazania na te wieczne męki. Usilnie namawia się go do wierzenia w te rzeczy, których nie potrafi zrozumieć ani uwierzyć, i do nazywania siebie chrześcijaninem, wyruszania w świat, wzbogacenia się tak uczciwie, jak to jest

poprzednia stronanastępna strona