Sztandar Biblijny nr 116 – 1997 – str. 75

tacy byliby poza taką potrzebą. Zgodnie z doktryną Kościoła Katolickiego msze są odprawiane za grzeszników, za uwolnienie ich od grzechów i kary za grzechy.

PIEKŁO PROTESTANTÓW

      Punkt widzenia protestantów na tę sprawę wydaje się nam mniej rozumny niż pogląd katolików. Teoretycznie zajmują oni to samo stanowisko odnośnie nie nadawania się rodzaju ludzkiego do nieba i przyjmują, że niebiańskie obietnice należą tylko do tych, którzy idą wąską ścieżką – nie według ciała, lecz według Ducha. Oni przyjmują, że przeważająca część protestantów też nie jest świętymi, ale ku swojemu wstydowi mają teorię dotyczącą piekła, która nie tylko czyni je tak straszliwym, że ludzki umysł nie może sobie tego wyobrazić, lecz utrzymuje, że nie ma żadnej nadziei zbawienia dla tego, kto idzie do niego. Pytamy się; „Czy protestanci to mają na myśli? Czy oni w to wierzą?” Przyjmując, iż niewielu jest w stanie świętości i czystości serca, które czyniłyby ich godnymi, by stanąć przed obliczem Boga i otrzymać jego łaskę, czy oni wierzą, że wszyscy pozostali, ich sąsiedzi, przyjaciele, bracia, siostry, rodzice, dzieci szybko mają być przeniesieni w wieczność mąk, jakich nawet język nie potrafi opisać? Odpowiadamy, że oni w to nie wierzą, lecz ich czyny mówią głośniej niż słowa. Protestanci przybierają postawę wielkiej swobody w zajmowaniu się tym przedmiotem, o którym przyznają, że nie mają własnej wiedzy. Ktoś nam powie, że nie wierzy w literalne płomienie i w dosłowne przypiekanie przez rzeczywiste diabły z literalnymi widłami w rzeczywistych piecach, lecz wierzymy, że będzie szarpanie sumienia gdzieś, w jakieś miejsce, on nie wie gdzie. W jakiś sposób, nie wie jak. Ale on jest tak pewny, jak żyje, że to wszystko nastąpi tak, jak to przedstawia sobie w swojej wyobraźni.

ON CZUJE, ŻE JEST NIEOMYLNY W TEJ SPRAWIE

      Ktoś inny mówi nam, że on myśli, iż będzie nieco ognia i trochę udręki sumienia, lecz nie wie gdzie i jak. Jeszcze inny mówi, że wierzy, iż wcale nie będzie ognia, ale że karą dla grzeszników będzie obowiązkowe obcowanie z sobą nawzajem i że będą oni tak przesyceni swoim własnym towarzystwem i grzesznym postępowaniem, że będą czuć wstręt do swojego istnienia, lecz będą musieli żyć w takich warunkach przez całą wieczność. Gdzie? Jak? On nie wie. On wierzy w swoją nieomylność na tym szczególnym punkcie, chociaż nie w swoich ziemskich sprawach, przedsięwzięciach finansowych, zobowiązaniach małżeńskich itp. – on jest nieomylny właśnie na tym jednym punkcie.

„BÓG NIE JEST NIESPRAWIEDLIWY”

      Pytamy tych różnych nieomylnych, mądrych ludzi, dlaczego takie straszne warunki będą trwały wiecznie? W jakim sensie Bóg byłby wysławiany przez uwiecznienie takich warunków? W jaki sposób Bóg mógłby czerpać przyjemność z bólu lub cierpienia swoich stworzeń, choćby niegodziwych? Odpowiedź osiemnastowiecznego teologa Jonatana Edwardsa na to pytanie była taka, iż lud Boży tak zmieni się po śmierci, że będzie mógł patrzeć z nieba i widzieć swoich własnych rodziców lub dzieci, braci, sąsiadów w najokropniejszych mękach po czym się odwrócić i tym głośniej wysławiać Boga. Lecz niewielu w dzisiejszych czasach dałoby taką odpowiedź na to pytanie. Oni wolą unikać tego pytania, zdając sobie sprawę, że nie mają żadnej rozsądnej odpowiedzi.

      Zadajemy im kolejne pytanie: Jeśli rodzaj ludzki w obecnych warunkach zdąża ku śmierci bez takich strasznych mąk, jakie mają według was nastąpić w przyszłości, czy nie umarliby o wiele szybciej na skutek tortur? Czy nie ma skłonności przez te wszystkie cierpienia doprowadzić do zniszczenia? Czy w związku z tym nie byłoby bardziej rozsądne oczekiwać, iż w pewnym czasie w przyszłości te męki, które oni opisują zakończą się w jakiś naturalny sposób, doprowadzając do zniszczenia jednostki, umysłu, ciała i każdej mocy? Och! jednak oni odpowiadają, Bóg zachowa ich istnienie. On da im życie. Tylko przez Jego moc będą mogli w ogóle trwać w takich cierpieniach, a On będzie się starał o

poprzednia stronanastępna strona