Sztandar Biblijny nr 109 – 1997 – str. 23
zajmując miejsce Judasza), które dla niego szczególnie zostało przygotowane przez Pana, aby głosił Jego Ewangelię i specjalnie był przygotowany jako świadek zmartwychwstania Pańskiego, otrzymawszy sposobność ujrzenia Jego chwalebnej osoby na drodze do Damaszku i upoważnienie do ogłaszania warunków umożliwiających wypełnienie się wobec ludzi Bożej obietnicy życia, dostarczonego w Chrystusie Jezusie.
TYMOTEUSZ UMIŁOWANY PRZEZ PAWŁA
Mimo iż Apostoł nie miał swoich własnych naturalnych dzieci, użyta przez niego czuła forma, w jakiej zwrócił się do Tymoteusza, nazywając go swym „miłym synem”, oraz serdeczne życzenie, aby Boskie błogosławieństwo było przy nim zawsze, pokazują, że nie brakowało jemu żadnej z owych szlachetnych i budzących sympatię uczuć, które cechują prawdziwego rodzica. Rzeczywiście, wydaje się, że fakt, iż nie miał naturalnych dzieci, pogłębił uczucia Apostoła do tego stopnia, iż symbolicznie darzył nimi wszystkich, którzy przyjęli Ewangelię, traktując ich jako własne dzieci. Pamiętamy, że często posługiwał się taką metaforą: Bo chociażbyście mieli tysiące nauczycieli, niewielu ojców macie w Ewangelii – spłodziłem was dzięki moim więzom. Przy innej okazji Apostoł przedstawia swe wysiłki w rozwijaniu całkowicie poświęconego życia chrześcijańskiego wśród wierzących, odwołując się do symboliki matki ciężko pracującej dla dobra swych dzieci. Skoro takie by)y w rzeczywistości ogólne uczucia Apostoła w stosunku do domowników wiary, to tym bardziej musiały one być prawdziwe w przypadku Tymoteusza, który tak szlachetnie i prawdziwie wypełniał wobec niego rolę syna.
Przy sposobności, wspominając Tymoteuszowi, że modlił się za nim dzień i noc pragnąc go zobaczyć, wspominając też łzy, jakie Tymoteusz uronił przy pożegnaniu w Efezie, gdy dla dobra prawdy musieli się rozstać, Apostoł wskazuje na czystość swego sumienia wobec Boga, zanim jego oczy zostały otwarte na zrozumienie tego, kim był Pan Jezus. Żaden z nich nie podjął decyzji o rozstaniu ze względu na własne upodobania, ale obaj poświęcili osobistą wygodę i pierwszeństwo na rzecz Pańskiej sprawy.
Z uznaniem zauważamy troskę, jaką Apostoł otoczył tego młodszego brata w prawdzie, w którym dostrzegał tak wielką obietnicę teraźniejszej i przyszłej służby. Być może lepiej, niż sam Tymoteusz, zdawał sobie sprawę z sideł i przeciwności, w jakie może uwikłać się ktoś, kto zajmuje tak wybitne stanowisko. Czy mógłby stać się wyniosły i zarozumiały? Czy mógłby stracić wiarę w krzyż Chrystusa? Czy mógłby wpaść w sidła niektórych ówczesnych filozofii, fałszywie tak zwanych? Czy mógłby ulec próżności, jaka rozsadza niektórym umysł cielesny i myśleć o sobie, że się jest „kimś”?
Lub, być może przeciwnie, stanie się wiernym żołnierzem krzyża, cichym, pokornym, uprzejmym wobec wszystkich, przykładem wiary i postępowania dla tych, z którymi się zetknie? A równocześnie czy będzie mocno trwał przy Piśmie Świętym i czy będzie nadawał się do nauczania drugich, żeby zaglądali do tego Boskiego źródła informacji? Apostoł przypomina, że poprzednio Tymoteusz był tak blisko niego w pracy, że w znacznym stopniu miał ochronę przed wieloma próbami, na które obecnie będzie wystawiony. A jednak, niewątpliwie zdawał sobie sprawę, że Tymoteusz jest przygotowany do podjęcia pracy generalnego sługi, której Paweł ze względu na uwięzienie i podeszły wiek wkrótce sam nie będzie mógł już wykonywać. Paweł zdawał sobie sprawę, że nadszedł czas, aby Tymoteusz się dowiedział jak trwać, polegając całkowicie na mocy, jakiej Bóg dostarcza w swoim Słowie, jak nie wspierać się tak jednoznacznie jak dotąd na jakiejkolwiek ziemskiej podporze.
APOSTOŁ WZMACNIA TYMOTEUSZA
Powyższe refleksje Apostoła miały niewątpliwie ścisły związek z jego, trwającymi „noc i dzień”, modłami za Tymoteusza. W dalszej części Apostoł pisze z tą myślą, aby go wzmocnić i zgodnie ze swym zamierzeniem przypomina, że po babce i matce odziedziczył prawdziwą wiarę i pobożność. Zapewnia go też, że wierzy, iż dzięki temu w sercu samego Tymoteusza znajduje się mocny fundament prawdziwej pobożności i wiary. Zatrzymajmy się tutaj, aby zwrócić uwagę na pewien fakt, wyraźnie zaznaczony w całym Piśmie Świętym, który wskazuje, że według Boskiego zarządzenia nie tylko grzechy rodziców nawiedzają dzieci w licznych pokoleniach, ale dzieje się też tak w przypadku rodzicielskiej wiary i pobożności, gdy właściwie opierają się na Słowie Bożym i prawdziwych obietnicach tego Słowa, tworząc fundament dla rozwoju charakteru w ich dzieciach, który daje większą nadzieję na życie w pobożności i użyteczności.
Apostoł nie tylko wzmacnia umysł Tymoteusza przypominając mu o przejętym przez niego po matce i babce dziedzictwie wiary i pobożności, ale ponadto przypomina mu o łasce Bożej, która została specjalnie na niego zlana w pewnym czasie, gdy całkowicie poświęcił się Panu, by stać się sługą Bożym. Był to ten moment, gdy Apostoł Paweł korzystając z danej mu, jako jednemu z Apostołów, mocy, położył na niego dłonie i przekazał – jak to było wówczas w zwyczaju – za pośrednictwem nadnaturalnej mocy zewnętrzny dar lub znak Ducha Świętego. Nie ma wątpliwości co do tego, że Paweł albo usłyszał, albo się domyślał, że Tymoteusz pozwolił na to, aby żar jego gorliwości osłabł i w związku z tym pisze: „Przypominam ci, abyś wzniecał dar Boży, który w tobie jest”. Greckie słowo oddane tu jako „wzniecać” oznacza tyle co rozniecić ponownie. A więc Apostoł jak gdyby powiedział: roznieć ponownie swój dar z pomocą odnowionej energii.
Następny werset wzmacnia ten pogląd sugerując, iż Apostoł myślał, że Tymoteusz jest w niebezpieczeństwie poddania się uczuciu bojaźni, a tym samym pozwalając na osłabienie gorliwości. A w związku z tym przypomina mu, że Duch Pański