Sztandar Biblijny nr 109 – 1997 – str. 19
opatrzność poczyniła liczne przygotowania dla wiecznego szczęścia wszystkich synów Boga. W Boskim planie, przed upadkiem, było zarządzenie na korzyść człowieka pozostającego w harmonii z Bogiem, lecz z powodu grzechu wszystkie prawa człowieka do miejsca wiecznego zamieszkania przez sprawiedliwych zostały utracone, a w czasie zacytowanych wyżej wypowiedzi naszego drogiego Odkupiciela On był na świecie właśnie w celu odkupienia człowieka oraz odzyskania wszystkich utraconych praw i własności (Łuk. 19:10; Efez. 1:14). Wykupienie jeszcze nie zostało zakończone – dlatego nasz Pan w ciągu kilku godzin zamierzał spełnić ustalone warunki na Kalwarii. Ceną miało być ofiarowanie Siebie – zupełne poddanie się człowieka Chrystusa Jezusa jako człowieka, i dlatego nie mógł już dłużej być z nimi jako człowiek. Nadzieją było to, że przez posłuszeństwo Boskiej woli własną ofiarą – człowieka Jezusa Chrystusa – On miał nie tylko odkupić Adama i jego rodzaj, lecz także być wzbudzony ze śmierci do nowej natury na wyższym poziomie – Boskiej natury.
Konieczne było także, aby po złożeniu swego życia Pan wstąpił do Ojca i przedstawił swoją ofiarę na rzecz człowieka, jako okup człowieka, i to On uczynił. Pięćdziesiątnicowe błogosławieństwo było Boskim poświadczeniem, że ofiara za grzechy została przez Ojca przyjęta za człowieka, w wyniku czego wszyscy ci, którzy przyjęli Jezusa za swego Odkupiciela, otrzymali stosowne błogosławieństwo.
Czas między śmiercią naszego Pana a Jego drugim adwentem nie jest długi z punktu widzenia wiary. (1) Nie jest długi z punktu widzenia Boga, gdyż jak oświadcza Apostoł Piotr dla Pana „tysiąc lat jest jako jeden dzień” (2Piotra 3:8). (2) Nie jest długi z punktu widzenia prawdziwie wierzących, gdyż niewielu z nich średnia życia przekracza sto lat.
„A dokąd ja idę, wiecie, i drogę znacie”. Przez trzy lata nasz Pan dawał się poznać uczniom i także zapoznawał ich z charakterem Ojca. Gdy więc teraz poinformował ich, że odchodzi do domu do Ojca, oni odczuli, że znają Ojca lepiej niż kiedykolwiek i bardziej niż kiedykolwiek mogą docenić taki dom sprawiedliwości i prawdziwego szczęścia, jakie On zapewni i utrzyma. Co więcej, ich doświadczenie z Panem, z Jego instrukcjami i kierownictwem, zapoznało ich z drogą do Boga, chociaż nie rozumieli jej jako takiej. Stąd słowa naszego Pana: „Jamci jest ta droga, i prawda, i żywot; żaden nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie”.
NASZ PAN BYŁ DROGĄ, PRAWDĄ I ŻYCIEM
Nasz Pan był tą „Droga” tylko przez swoją ofiarę, „okup”, i przypisanie swojej zasługi grzesznikom, ażeby oni mogli się stać przyjemni dla Ojca, czyli ponownie przywróceni do społeczności z Nim. Był „Prawda” w tym znaczeniu, że tylko przez Jego słowa, Jego instrukcje, i Jego kierownictwo, mogła powstać jakakolwiek nadzieja dojścia do harmonii z duchem Boga, duchem prawdy. Był „Życiem” w tym znaczeniu, że cały rodzaj ludzki był martwy, pod Boskim wyrokiem -utracił prawa do życia – i nikt nie mógł ponownie powrócić do życia, chyba tylko przez Niego, przez to życie, które oddał za nasze życie. W ten sposób jest On naszym Okupem lub Drogą, naszym Nauczycielem, czyli Instruktorem w sprawiedliwości, w Prawdzie, naszym Życiodawcą. „I nie ma w żadnym innym zbawienia”. „Żaden nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” – nikt w żaden inny sposób, przez żadną inną prawdę, przez żadne inne życie nie może mieć nadziei na jakiekolwiek miejsce w domu Ojca (Dz.Ap. 4:12; Jan 14:6).
Podobnie Chrystus będzie Drogą, Prawdą i Życiem dla świata ludzkości w Wieku Tysiąclecia. A jako Pan, przez własną ofiarę otworzył Kościołowi Ewangelicznemu mieszkanie w niebiańskiej części Boskiego domu, przez tę samą ofiarę odkupuje i przywróci oraz da ludzkości (tylu z nich, ilu Jemu będzie posłusznych – Dz.Ap. 3:23) mieszkania w ziemskiej części domu Ojca, która wtedy ponownie stanie się Rajem Boga.
Choć Apostołowie bardzo cenili Mistrza, trudno im było pojąć myśl o Jego doskonałości – że był On dokładnym obrazem Boga w ciele (1Tym. 3:16). Słyszeli jak opowiadał, wiedzieli też o tym z Zakonu, że „Bóg jest duchem” – nie ciałem, i dlatego jest niewidzialny. Słyszeli jak wcześniej mówił, że „Boga nikt nigdy nie widział; on jednorodzony Syn . . . ten nam opowiedział” (Jan 1:18). Lecz nigdy nie uchwycili tej myśli, że widząc Jezusa, widzieli w najwyższym stopniu to, co było możliwe do zobaczenia z Boskiego charakteru – jego podobieństwo, jego doskonały obraz w ciele.
Dlatego było niezbędne, aby Mistrz zwrócił ich uwagę na ten fakt, mówiąc „kto mnie widzi, widzi Ojca mego”. Nie chciał, żeby oni rozumieli, że On jest Ojcem, gdyż wcześniej wielokrotnie zaprzeczał takiej myśli, mówiąc im, iż Ojciec jest większy i że czyny, jakich dokonywał, działy się mocą Ojca (Jan 14:28, 10). Nie chciał też, by rozumieli, że widząc Go, ujrzeli niewidzialną istotę, gdyż Bóg jest niewidzialny. Chciał, żeby oni zrozumieli, że widząc Jego charakter, Jego motywy, Jego miłość, widzieli prawdziwe wyrażenie najwierniej reprezentujące Ojca we wszystkich tych szczegółach.
Chciał, by zrozumieli jedność istniejącą między Ojcem i Nim, Jego wola była pogrzebana w woli Ojca, nie chciał żadnej innej: „Nie moja wola, lecz twoja niech się stanie”. Chciał, by rozumieli, że Ojciec przez swoją moc, przez swego ducha mieszkał też w Nim, tak iż Jego słowa i czyny w pełni reprezentowały słowa i czyny Ojca. Oznajmił im, że czyny, jakich byli świadkami w czasie Jego służby, w pełni poświadczyły moc Najwyższego spoczywającą na Nim i działającą przez Niego. Wydaje się, że to zadowoliło Apostołów, przynosząc pokój ich sercom.