Sztandar Biblijny nr 87 – 1995 – str. 38
Pana przyjmują duchowe łaski – odpuszczenie, pojednanie, ducha zdrowego zmysłu, nowe nadzieje i aspiracje itp.
By zharmonizować różne opisy, musimy założyć, że niewiasty, którym zlecono balsamowanie ciała naszego Pana mieszkały w różnych częściach miasta i nie wszystkie przybyły o tej samej godzinie. Maria Magdalena była pierwsza i gdy stwierdziła, że grób jest pusty, pośpieszyła i poszukała najpierw Piotra, a potem Jana. Obydwaj natychmiast pobiegli do grobu, a Maria prawdopodobnie trochę wolniej podążyła do tego samego miejsca, dokąd przybyła wtedy, gdy inni już poszli. To podczas tej drugiej wizyty Pan objawił się jej. Płakała, a potem pochyliła się, by spojrzeć przez wąski otwór wejściowy (być może, aby raz jeszcze upewnić się, czy jest pusty) i wtedy po raz pierwszy ujrzała dwóch aniołów w bieli, którzy zapytali ją o powód smutku. Aniołowie niewątpliwie byli tam podczas jej poprzedniej wizyty, lecz ona ich nie widziała, gdyż woleli się nie „ukazywać”. Pismo Święte zapewnia nas, mówiąc: „Izali wszyscy nie są duchami usługującymi, którzy na posługę bywają posłani dla tych, którzy zbawienie odziedziczyć mają?” (Żyd. 1:14). A także: „Zatacza obóz anioł Pański około tych, którzy się go boją, i wyrywa ich” (Psalm 34:8).
Bez wątpienia święci aniołowie opiekowali się nie tylko ciałem naszego Pana, lecz także Jego osieroconymi naśladowcami; a teraz (tak jak przy innych okazjach) niektórzy z nich ukazali się – ukazali się, ponieważ nie mogli być widziani bez ukazania się, bez cudu; ukazali się jako „młodzieńcy”, choć nie byli ludźmi, lecz aniołami; nie cielesnymi, lecz duchowymi istotami, które na pewien czas przyjęły ludzkie ciała, aby mogły wykonać niezbędną posługę. Łuk. 24:4 o tych aniołach, ukazujących się jako ludzie mówi jako o ubranych w świetliste szaty, tak by nie rozumiano, że to są ludzie, lecz od razu mogli być rozpoznani jako niebiańscy posłańcy. Gdy nasz zmartwychwstały Pan jako „duch ożywiający” (1Kor. 15:45) podobnie „ukazał się” w ciele, by zbliżyć się do swoich naśladowców, nie ukazał się w świetlistych szatach, lecz zwykłym stroju, dobranym tak, aby miał tym lepszą okazję udzielenia pouczeń, których Jego naśladowcy potrzebowali.
JEZUS UKAZAŁ SIĘ JAKO OGRODNIK
Słowa aniołów do Marii miały na celu ukojenie jej smutku, gdyż ich słowa nie przejawiały żadnego smutku, a ich pytania sugerowały, że ona nie ma ku temu żadnych powodów. Wtedy to, coś zwróciło uwagę Marii, która odwracając się zauważyła w pobliżu jeszcze jedną osobę, najprawdopodobniej w zwykłym stroju, którą wzięła za sługę Józefa z Arimatii, właściciela ogrodu – za jego ogrodnika. W pewnym sensie uważała, że narusza cudze prawa i zakładając, że już dłużej nie chciano ciała naszego Pana w grobowcu bogatego człowieka, zapytała dokąd został zabrany, aby mogła podjąć właściwe kroki i zatroszczyć się o Jego ponowny pogrzeb.
Wtedy Jezus (gdyż to On „ukazał się” w postaci ogrodnika) wymówił jej imię: „Mario”! Od razu rozpoznała ten głos, i wołając „Mistrzu, Nauczycielu”!, upadła do Jego stóp, prawdopodobnie ściskając je, jak gdyby bała się, że jeśli Go puści, już nigdy nie będzie miała okazji ponownego dotknięcia Jego błogosławionej osoby. Słowa naszego Pana: „Nie dotykaj się mnie, ale idź do braci moich, a powiedz im”, mogą być lepiej oddane następująco: Nie pozostawaj przy mnie itd. , ponieważ jeszcze nie wstąpiłem do mego Ojca; zanim odejdę, pozostanę tutaj jeszcze chwilę, lecz twoja wielka szansa trwania przy mnie i ufania mi nadejdzie wtedy, gdy przedstawię Ojcu, a On przyjmie wielką ofiarę pojednania za grzechy, której właśnie dokonałem na Kalwarii.
Dotknięcie Marii nie mogło wyrządzić naszemu Panu żadnej szkody, gdyż jak dowodzi historia później inni Go dotykali. Nasz Pan chciał jednak odprowadzić umysł Marii od trwania przy Nim tylko w ciele i zwrócić uwagę na wyższe związki wzajemne oraz zażyłość serca i ducha, jakie były teraz możliwe nie tylko dla niej, lecz wszystkich Jego naśladowców, nie tylko wtedy, ale już zawsze od tamtej pory. Lud Pański może być napominany w sposób duchowy nie tylko do „spoglądania na Jezusa”, autora i dokończyciela naszej wiary, lecz także do „dotykania się Jezusa”, i przez wiarę do złożenia swoich rąk w Jego ręce, aby mógł nas prowadzić w pielgrzymskiej podróży na wąskiej drodze, dopóki nas nie wyzwoli.
Nasz Pan przekazał Marii wiadomość, służbę do wykonania, i tak jest z wszystkimi, którzy miłują Pana, szukają i znajdują Go: nie mają tylko sami cieszyć się Nim, lecz dane im jest polecenie w Jego służbie na rzecz braci. Wydaje się to tak prawdziwe dzisiaj, jak zawsze. Nawiasem mówiąc, jest to drugi przypadek, kiedy nasz Pan zwrócił się do uczniów jako do „braci”, ze wszystkim tym, co to słowo oznacza w zakresie społeczności i przynależności wszystkich jako dzieci do jednego Ojca (Mat. 12:48). Teraz podkreślał ten związek przez powoływanie się na Ojca jako swego Ojca i ich Ojca, swego Boga i ich Boga. Jak bliskimi naszemu Panu czyni to nas w zakresie społeczności i pokrewieństwa, nie przez obniżanie Jego pozycji, lecz przez uświadomienie Jego wielkiego wyniesienia, ponad aniołów, księstwa i moce i „nad wszelkie imię, które się mianuje” (Efez. 1:21). Podnosi to nas i przez wiarę pozwala nam uważać siebie za takich, za jakich uznaje nas Pan – za „braci”.
Maria odeszła ze swym radosnym posłannictwem i niewątpliwie była bardziej szczęśliwa przekazując je, niż gdyby pozwolono jej pozostać przy Panu, przy którym radowałaby się swą znajomością trochę samolubnie. Odnalezienie Pana żywego, podczas gdy uważała Go za martwego było dla Marii taką radością, jaką wyraził Apostoł Piotr, gdy powiedział: „Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który według wielkiego miłosierdzia swego odrodził nas ku nadziei żywej przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa od umarłych” (1Piotra 1:3).
Z własnego doświadczenia w takich sprawach możemy trafnie przypuszczać, że za każdym razem, gdy Maria opowiadała tę dobrą nowinę innym i radowała także ich serca, dawało to jej nową radość. Mistrz podobnie wysyła wszystkich, którzy wierzą, że jest On „żyjący”; „a był umarły, a oto jest żywy na wieki wieków”, aby poszli i opowiadali innym o tym wspaniałym fakcie, że