Sztandar Biblijny nr 68 – 1993 – str. 75

„GDZIE JA IDĘ, WY PRZYJŚĆ NIE MOŻECIE”

      Gdy Pan oznajmił, że nie mogą iść za Nim tam, gdzie On idzie – ludzie zastanawiali się, czy nie miał na myśli tego, co już pokazał w gotowości głoszenia najniższym klasom Izraela (celnikom i grzesznikom), a teraz zamierza całkowicie opuścić Palestynę i udać się do Żydów „rozproszonych wśród pogan” (Jan 7:35). Lecz On nie myślał ani o tym, ani o zakładaniu królestwa, do którego oni nie mogli wejść, lecz chciał powiedzieć, że idzie do nieba i że oni nie mogli tam pójść. Wynika to z Jego późniejszego oświadczenia: „Wyście z niskości, a jam z wysokości; wyście z tego świata, a jam zaś nie jest z tego świata. Przetom wam powiedział, iż pomrzecie w grzechach waszych” (Jan 8:21-29).

      Lecz biedni, niewierzący Żydzi nie są jedynymi, którzy nie mogą pójść do nieba. Pismo Święte wyraźnie podaje, że nie poszli tam wierni Abraham, Izaak i Jakub ani żaden ze świętych proroków (zob. Dz.  2: 34; Żyd. 11:39, 40; Jan 3:13). Co więcej, te same słowa powtórzył nasz Pan swoim wierzącym naśladowcom: „Jeszcze maluczko jestem z wami: będziecie mię szukać, ale ja jakom rzekł Żydom: Gdzie ja idę, wy przyjść nie możecie; tak i wam teraz powiadam” (Jan 13: 33). Jest tak, ponieważ wierzący z przeszłości, jak i wierzący obecnego wieku nie mogli pójść do naszego Pana, lecz ci, którzy byli właściwie pouczeni z Jego Słowa żarliwie wyglądali Jego powrotu, Jego drugiego adwentu, przyjścia w chwale i w mocy królestwa, ponieważ On obiecał: „przyjdę zasię i wezmę was do siebie, żebyście gdziem ja jest, i wy byli” (Jan 14:3).

      Wielu straciło z pola widzenia tę obietnicę przedstawioną w Ewangelii i w jej miejsce przyjęło nadzieję, która nie ma żadnej podstawy prócz tej, jaką miały błędy cielesnego Izraela w „tradycjach starszych” – nadzieję, że gdy umrą, nie będą martwi, lecz bardziej żywi niż kiedykolwiek, nadzieję, która pozostaje w sprzeczności z rozumem i ze Słowem Bożym, w którym nie znajduje ani jednego słowa na swe poparcie. Lecz „ktokolwiek ma tę nadzieję w nim [nadzieję powtórnego przyjścia Pana, w celu zebrania Swoich klejnotów, zabrania wiernych do siebie i ustanowienia królestwa] oczyszcza się, jako i on czysty jest”. Nie ma większej zachęty do wierności od tej prawdziwej nadziei Ewangelii.

„WIELKI DZIEŃ” ŚWIĘTA

      Opisując święto kuczek jako całość, Geikie (znany historyk biblijny) mówi:

      „Cały tydzień był bardzo ożywiony, na wielkim ołtarzu paliły się w całości ofiary całopalenia z wołów, jagniąt i baranków, oprócz uroczystych ofiar porannych i wieczornych, ofiar sabatu i niezliczonych prywatnych dobrowolnych ofiar wszelkiego rodzaju. Każde nadające się do tego miejsce w Jerozolimie oraz w dolinach i na zboczach wokół niej było pokryte szałasami, czyli namiotami z plecionych prętów, przybranych gałęziami drzew, palmowymi liśćmi i różnego rodzaju ozdobną zielenią”.

      Ostatnim dniem święta namiotów był dzień ósmy. Siedem dni tego święta było poświęconych na składanie ofiar, a na ołtarzu płonęło siedemdziesiąci cielców (4Moj. 29:12-34). Rozumiano, że są to ofiary za cały świat. Dzień ósmy (w. 35-38) był szczególnym żydowskim dniem, najbardziej radosnym w tym radosnym święcie dziękczynienia. Ten ostatni dzień owego święta, dzień szczególnej radości, miał jedną osobliwą cechę – ofiarę wodną. Wybitny historyk biblijny Edersheim podaje nam następujący bardzo interesujący opis ostatniego dnia święta namiotów, tego wielkiego dnia:

      „Wyobraźmy sobie siebie w gronie wiernych, którzy w 'ostatnim, wielkim dniu tego święta’ wychodzą o świcie ze swych kuczek, by wziąć udział w uroczystości. Wszyscy pielgrzymi są w świątecznych strojach. W prawej ręce każdy niesie gałąź składającą się z gałązki mirtu, lub wierzby, związanej gałązką palmowa (3Moj. 23:40). W lewej ręce gałąź tzw. rajskiego jabłka, gatunku cytryny. Tak przystrojony, świąteczny pochód dzielił się na trzy grupy. Jedna z nich przy dźwiękach muzyki zaczynała pochód od świątyni. Szła za kapłanem, który niósł złoty dzban mogący pomieścić trzy log (nieco więcej niż litr). Dochodzili do źródła Syloe znajdującego się w dolinie leżącej na południe od świątyni. Z tego źródła kapłan napełniał złoty dzban wodą i przynosił z powrotem na dziedziniec świątyni wśród okrzyków tłumu oraz przy dźwiękach cymbałów i trąb. Radość była tak wielka, że rabini mieli zwyczaj mówić, iż ten, kto nigdy nie uczestniczył w tej ceremonii, i innych podobnych ceremoniach, która cechowało się to święto, nie wie co znaczy radość. Czas powrotu był tak ustalony, że przybywano akurat wtedy, gdy na wielkim ołtarzu całopalenia kładziono części ofiary na zakończenie zwykłej ofiary porannej. Na ołtarz wylewano wodę ze złotego dzbana. Zaraz potem, przy akompaniamencie fletu intonowano wielki 'Hallel’, składający się z Psalmów 113-118, jako modlitwę lub częściej jako dialog. Przy końcu tej świątecznej posługi porannej następowała przerwa w ceremonii, w czasie której kapłani przygotowywali się do złożenia specjalnych ofiar tego dnia. W tym momencie podniósł się, tak głośny, że słyszany w całej świątyni, głos Jezusa. Jezus nie przeszkodził w obrzędach, ponieważ kapłani na chwilę je przerwali; On je wyjaśnił i wypełnił”.

      To właśnie w tym dniu, i prawdopodobnie w związku z wylewaniem wody, biorąc ją jako temat, nasz Pan przemówił i powiedział: „Jeśli kto pragnie, niech do mnie przyjdzie a pije” (Jan 7:37). Wtedy przedstawił siebie jako dawcę wody życia, tak jak to uczynił w bardziej prywatnej rozmowie z Samarytanką (Jan 4:5-26). Dla wszystkich, którzy Go przyjmują, jest On źródłem życia, źródłem prawdy, źródłem odnowy. W każdym ludzkim sercu są pragnienia, a wszyscy, którzy próbowali je zaspokoić z ziemskich źródeł sławy, przyjemności czy bogactw, stwierdzili, iż nie dają one zadowolenia, zaś ci, którzy otrzymali wodę życia – prawdę, łaskę Bożą w Chrystusie – otrzymali tę jedyną cząstkę niosącą zadowolenie. Panie, zawsze udzielaj nam tej wody.
BS ’92, 73.

poprzednia stronanastępna strona