Sztandar Biblijny nr 14 – 1985 – str. 115
Ma się rozumieć, takie dobrze urodzone i poświęcone Panu od poczęcia dzieci będą w dzieciństwie ćwiczone przez tych samych rodziców na drogach Pańskich, drogach sprawiedliwości, sądu, prawdy i miłości (1Moj. 18:19; Efez. 6:4). Wydaje się bardzo nieprawdopodobne, aby w taki sposób spłodzone i tak ćwiczone dzieci mogły później zejść z drogi Pańskiej (Przyp. 22:6) albo żeby one mogły ustawicznie pozostawać przestępcami, nawet choćby chwilowo zostały sprowadzone na manowce przez pokusę.
Chociaż Pan polecił swoim dzieciom nie ciągnąć nierównego jarzma z niewiernymi (2Kor. 6:14; 1Kor. 7:39), tym niemniej, tam gdzie zaprzęgnięcie w jarzmo albo małżeństwo nastąpiło przed ich przymierzem z Panem, On zadecydował, aby owoc ich małżeństwa, ich dzieci, były liczone jako Jego przez poświęcenie rodziców. Jego błogosławieństwo będzie z takim poświęconym dzieckiem bez względu na fakt, że jedno z jego rodziców jest niewierzące. Apostoł jasno oświadcza to w 1Kor. 7:14.
To jest poważny błąd – a niektórzy chrześcijanie w błąd ten popadli – wychodzić z założenia jakoby stan rodzicielski był haniebny lub grzeszny, przy czym niektórzy utrzymują nawet, że ,,grzech pierworodny” był tego rodzaju. Pismo Święte naucza całkiem przeciwnie, oświadczając, że „Uczciwe jest małżeństwo między wszystkimi, i łoże niepokalane” (Żyd. 13:4). Pamiętajmy także o tym, że Boski plan rozmnożenia się ludzkości był ułożony oraz polecenie rozmnażania się i napełniania ziemi było dane nim grzech wszedł na świat – przed nieposłuszeństwem w Edenie. Apostoł surowo gani „Zabraniających wstępować w małżeństwo” (1Tym. 4:3) i jasno mówi w swoim liście do Tymoteusza, „Chcę tedy, aby młodsze szły za mąż, dzieci rodziły, gospodyniami były; przeciwnikowi żadnej przyczyny nie dawały ku obmowisku” (1Tym. 5:14).
Nie jest to sprzeczne z jego oświadczeniem w 1Kor. 7, że „…ten, kto daje za mąż, dobrze czyni; ale który nie daje za mąż, lepiej czyni”. W swoim liście do Tymoteusza Apostoł mówi do nie poświęconych młodszych osób w zgromadzeniu. Natomiast w swojej radzie skierowanej do Koryntian odnosi się on do tych członków zgromadzenia, którzy całkowicie poświęcili się panu i ścigali się w chrześcijańskim biegu. Nasza rada dla drugich w tej kwestii powinna być dokładnie zgodna z natchnioną radą Apostoła. Rada, aby nie żenić się czy też wychodzić za mąż, będzie zazwyczaj pomocna tym, którzy w pełni poświęcili się Panu i którzy mogą żyć w stanie bezżennym uważając, że mogą dużo więcej dokonać w służbie Pańskiej wolni, na tyle na ile to jest możliwe, od ziemskich zobowiązań i podziału serca. Lecz dla innych nie poświęconych, jakkolwiek moralnych i dobrze usposobionych, małżeństwo, zgodnie z Boskim postanowieniem, jest rozumną i właściwą nadzieją życia. Nie należy nikogo powstrzymywać
kol. 2
od małżeństwa, a zawarcie go i pozostawanie w nim powinno być doradzane w możliwie najmądrzejszy sposób.
POŚWIĘCENIE DZIECI
Uznajemy różnicę pomiędzy poświęconymi rodzicami Samuela i ich modlitwami o syna a właściwymi modlitwami poświęconego ludu w obecnym czasie. Dopiero od Zielonych Świątek lud Boży został uprzywilejowany otrzymaniem Ducha Świętego wylewanego w wieku Ewangelii, a jako taki starał się i modlił szczególnie o duchowe raczej niż naturalne dzieci – przez poświęcenie swego życia tak jak uczynił to Mistrz, dążąc do przekształcenia dzieci pierwszego Adama w duchowe dzieci Boże. To miał na uwadze Apostoł, zwracając się do poświęconych, gdy oświadczył, że „który nie daje za mąż, lepiej czyni” – ponieważ, ogólnie mówiąc, warunki stanu wolnego są najbardziej korzystnymi dla nowych ambicji takiej osoby.
Urodzony w odpowiedzi na modlitwę i poświęcenie, Samuel niewątpliwie był wybitnym chłopcem i młodzieńcem. A jego rodzice pokazali szczerość swej modlitwy przez fakt, iż był on wcześnie przyprowadzony do najwyższego kapłana w Sylo i oficjalnie przedstawiony do służby Panu. Czytamy, że miało to miejsce, „gdy go odstawiła” (1Sam. 1:24, Nowy Przekład), lecz nie sądzimy, aby działo się to wówczas, gdy jako niemowlę był odstawiony od piersi. Interpretując to słowo w szerszym sensie, powinniśmy raczej rozumieć, że był on odstawiony od swej matki w tym znaczeniu, że mógł sobie poradzić bez jej opieki. Nastąpiło to prawdopodobnie, gdy był w wieku od dziesięciu do dwunastu lat.
Często jesteśmy zaskoczeni, gdy chrześcijańscy rodzice oświeceni przez Świętego Ducha, nie manifestują więcej tego ducha, który pobudził rodziców Samuela. Wielu pozornie poświęconych ludzi powstrzymuje się przed oddaniem swych najcenniejszych posiadłości, swych dzieci, Panu i skłania się, by z przesadą poświęcić je pewnemu światowemu powołaniu w życiu – medycynie, prawu, przemysłowi itd. Osądzenie, czy ich postępowanie zostało spowodowane zbyt wielką uniżonością czy też zbyt wielkim samolubstwem, nie leży w naszej kompetencji, ale widocznie nie mają oni nawet wiary, by wierzyć, że Pan mógłby przyjąć ich ofiarę, lub też, może na pół świadomie, pieszczą pragnienie, by widzieć swe dzieci w powodzeniu na sposób światowy i obawiają się, że ich poświęcenie Panu mogłoby w jakiś sposób zniweczyć ich ziemskie widoki na przyszłość.
Co za wielki błąd! Czy tacy rodzice nie wiedzą, że ich przywilejem jest przedstawić samych siebie Panu ze wszystkim, co mają, włączając ich dzieci? I czy nie wiedzą także, że „Błogosławieństwo Pańskie ubogaca, a nie przynosi z sobą utrapienia”? (Przyp. 10:22). Czy nie mogą uświadomić sobie, że lepiej jest być dozorcą w domu Pańskim aniżeli mieszkać