Sztandar Biblijny nr 191 – 2004 – str. 9

RYZYKO

      W roku, który właśnie się zakończył obchodziliśmy rocznice dokonań trzech znaczących ryzykantów, których męstwo ukształtowało oblicze współczesnego świata.

      Sir George Cayley (1773-1857) oraz bracia Wright, Wilbur (1867-1912) i Orville, byli tymi, którzy spełnili odwieczne marzenia człowieka o lataniu. Cayley, uznawany obecnie za „ojca lotnictwa” opracował w 1853 roku pierwszy szybowiec, stałopłat. Jednak to jego niechętny stangret uniósł się w powietrze w szybowcu Cayleya. Odnotowano, że po krótkim, lecz niespokojnym locie nad Brompton Dale, Yorkshire, powiedział: „Przepraszam, Sir George, pragnę zauważyć, że zostałem zatrudniony, aby powozić, a nie latać.”

      Pracowici bracia Wright, synowie biskupa, studiowali teorie Cayleya i po wieloletnich eksperymentach dołożyli do kadłuba swojego samolotu silnik o mocy 12 koni mechanicznych, a następnie w 1903 roku przelecieli dystans 120 stóp [ok. 36 m – przyp. tłum.]

      Chylimy czoła przed pionierami z każdej dziedziny – alpinistami, badaczami oceanów, wynalazcami nowych technologii – tymi wszystkimi, których determinacja w obliczu niebezpieczeństw i trudności otworzyła wielkie i nowe horyzonty. Wiele z tego, co jest interesującego, użytecznego i przyjemnego w otaczającym nas świecie, zawdzięczamy ich wysiłkom.

„NIE RYZYKUJESZ, NIE ZYSKUJESZ”

      To stare przysłowie przemawia do ryzykantów, którzy drzemią w każdym z nas. Jednak w praktyce najchętniej chcielibyśmy cieszyć się spokojem i bezpieczeństwem. W przeciwieństwie do niestrudzonych poszukiwaczy przygód, nie podchodzimy z entuzjazmem do udawania się w niebezpieczne miejsca. Wolimy działać bezpiecznie, dostarczając sobie emocji pośrednio przez przyglądanie się, jak ryzykują inni. A ponadto wielce nas fascynują opowieści tych odważnych pionierów – o takich jednostkach powstają legendy. Pokonanie przeciwności – jakakolwiek historia warta przeczytania musi zawierać walkę, bohatera lub bohaterkę napotykających na wielkie niebezpieczeństwa i uciekających przed możliwością śmierci. To jest ten rodzaj napięcia, który czyni lekturę porywającą i stanowi składnik wszystkich wspaniałych powieści i interesujących biografii.

BOHATER NAD BOHATERAMI

      Lecz nikt nie narażał się i nie ryzykował bardziej niż Jezus Chrystus. Opuszczając Swój niebiański dom, dający poczucie bezpieczeństwa, pozbawił Siebie wspaniałej twórczej mocy oraz dającej szczęście społeczności ze Swoim Ojcem, a przyjął naturę ludzką.

      Pewność wypełnienia się proroctwa Biblii może stłumić wątpliwości, które występują przed mającymi wypełnić się wydarzeniami. To, że Jezus miał zapewnienie w proroctwach, że zwycięży, w żadnym wypadku nie umniejsza niebezpieczeństwa, w jakim j” się znajdował podczas wypełniania Swojej służby.

      Doktryna na temat boskości Chrystusa w czasie, gdy był na ziemi zaciemnia tę rzeczywistość. Gdyby Jezus był Bogiem – Drugą Osobą Bóstwa – wówczas oczywiście nie byłoby żadnego ryzyka w tych wszystkich przedsięwzięciach. W takim przypadku bezwzględnie odniósłby zwycięstwo. A Jego cierpienie i umieranie byłyby tylko wymyślonym dramatem – jedynie fikcją. Lecz w świetle Pisma Świętego możemy przyjąć z pewnością, że Jego zwycięstwo nie było zagwarantowane i że występowało tam realne i istniejące niebezpieczeństwo, że On mógłby… zawieść.

NIEBEZPIECZEŃSTWO DLA SYNA CZŁOWIECZEGO

      Kiedy Jezus żył na ziemi, nie był wszechwiedzący lub wszechmocny. Nie był ani niepokonany, ani odporny na ból i cierpienie. Nie był również wolny od obaw, że może rozczarować Swojego Niebiańskiego Ojca i stracić życie. Aby Jezus mógł się stać ofiarą okupową za Adama i całą rodzinę ludzką, która powstała z Adama, musiał być nie tylko doskonałym człowiekiem, lecz musiał również żyć w sposób doskonały. W dodatku, jako Żyd, musiał stosować się do Prawa Mojżeszowego. Perspektywę krzyża niósł z nieustanną radością, będąc całkowicie zanurzonym w woli Bożej. On cieszył się nadzieją powrotu do społeczności z Ojcem w Niebie po wykonaniu Swojej misji. Lecz zanim to mogłoby się spełnić musiał wiele uczynić.

      Strach nawet pomyśleć o samej możliwości niepowodzenia. I w dodatku musiał posmakować najbardziej gorzkich kropli smutku, zanim miałby zostać uznany za godnego urzędu Zbawiciela. Jezus stanął w obliczu przerażającego widoku niepowodzenia