Sztandar Biblijny nr 189 – 2003 – str. 125
Ich wizyta w namiocie Abrahama nie była zaledwie przypadkowym wstąpieniem po drodze. „Izali ja zataję przed Abrahamem, co mam uczynić?” powiedział sam Jehowa (1Moj. 18:17). Fakt, że bratanek Abrahama, Lot, mieszkał w Sodomie, miał duże znaczenie dla niego osobiście, lecz konsekwencje tego niebiańskiego posiedzenia, wykraczały daleko poza rodzinne interesy.
To było wtedy, gdy Anioł Pana (Głos, Logos, Boga) oświadczył, że Abraham i Sara będą mieli syna, Izaaka – początek wypełnienia wcześniejszej obietnicy Boga, że nasienie Abrahama ostatecznie będzie błogosławić wszystkie rodziny ziemi (1Moj. 12:3). Najbardziej kompletne wypełnienie tej obietnicy należy jeszcze do przyszłości, kiedy Jezus Chrystus i Jego Kościół, jako „nasienie Abrahama”, będą panować w tysiącletniej chwale, aby sprowadzić restytucję i uzdrowienie światu ludzkości (Gal. 3:7-9, 28, 29).
NIE ROZMAWIAJ Z NIEZNAJOMYMI?
Nawiązując do opisu z 1 Mojżeszowej 18, Apostoł Paweł zachęca braci, aby byli przyjaźni i gościnni – być może, on wnioskuje, tym sposobem uczynicie coś dobrego dla Boskich posłańców (Żyd. 13:2). Lecz w naszych czasach, pełnych przestępstw i przemocy oraz niepokoju, jaki one powodują, wielu – włączając chrześcijan – nie zawsze okazuje chęć pomocy obcym. Bez względu na to, zachęcające jest, gdy dostrzegamy, że tak wielu ludzi, pomimo strachu przed napadami i terroryzmem, zachowuje stosunkowo pogodne i optymistyczne usposobienie, gotowe, by bez podejrzliwości pomóc innym w potrzebie.
Ta szlachetna cecha nieświadomie wyraża uznanie dla Boga, który nas stworzył. To On zaopatrzył nas w towarzyskie, przyjazne cechy i chociaż widzimy, że one nie działają doskonale ani w pełni z powodu upadku człowieka, to oczekujemy, że w doskonałym świecie, który nadejdzie, dobra wola od i w stosunku do wszystkich, stanie się porządkiem dnia.
WRAŻLIWE SERCE
Boska miłość wyraża się przez innych, może to być przyjaciel, matka, współmałżonek lub inni chrześcijańscy bracia. W opisie życzliwego przyjęcia Pawła przez Maltańczyków dostrzegamy działanie tej zasady. Co ważniejsze, rozpoznajemy Boską opatrzność, kierującą sprawą w celu błogosławienia wszystkich z nią związanych.
Jako chrześcijanie powinniśmy oczekiwać, że Bóg będzie kierować naszymi ścieżkami. On często będzie doprowadzać do naszego otoczenia tych, którzy potrzebują posłannictwa wiary i pocieszenia, którego powinniśmy im udzielić – lub tych, którzy dla nas przyniosą błogosławieństwa. Proporcjonalnie do tego, jak my jesteśmy chętni do udzielania duchowego odświeżenia drugim, na tyle my będziemy błogosławieni – i nagrodzeni (Mat. 10:40-42). Mieszkańcy Malty mieli być błogosławieni za ich niesamolubną życzliwość wobec Pawła i Łukasza, posłańców od Boga.
NAGRODA PROROKA
Rzymski zarządca wyspy, Publiusz, zaprosił Pawła i Łukasza, prawdopodobnie Juliusza oraz innych, aby zamieszkali i stołowali się razem z nim. Przypuszczalnie kapitan i załoga rozbitego statku rozproszyli się lub opuścili wyspę. Morze było ich źródłem utrzymania i nie jest prawdopodobne, by tak długo pozostawali w bezczynności.
Zdarzyło się tak, że ojciec Publiusza zachorował i miał gorączkę, a Paweł go uleczył. Możemy się jedynie domyślać, jaką wdzięczność odczuwał Publiusz, gościnny nadzorca tego gościnnego ludu. Niedługo po tym, mieszkańcy przynieśli do Pawła chorych i umierających, a on uleczył ich wszystkich, błogosławiąc ich swymi darami z tą samą szczodrością ducha, z jaką oni usługiwali jemu, gdy był w potrzebie.
Jaką wspaniałą lekcję tutaj dostrzegamy! My, którzy otrzymaliśmy błogosławieństwa niebios – oświecenie Słowem Bożym, zdolność wiary, a szczególnie odpuszczenie naszych grzechów przez Chrystusa – my, tak życzliwie traktowani przez naszego Niebiańskiego Ojca i naszego Zbawiciela, powinniśmy traktować innych w tym samym duchu. Nasze serca, najbardziej ze wszystkich ludzi, powinny przepełniać się wdzięcznością dla Boga i dobrą wolą do naszych bliźnich, gotowi by świadczyć duchową i materialną pomoc w miarę nadarzających się sposobności.
Paweł rozpoczął tę (niespodziewaną) misję z radością i gorliwością. Niewątpliwie on rozkoszował się tą sposobnością służenia poganom, tym poniżanym „barbarzyńcom.” On oczywiście głosił im o Chrystusie ukrzyżowanym, ponieważ to był jego jedyny cel i on nie opuścił żadnej okazji błogosławienia innych Prawdą.