Sztandar Biblijny nr 189 – 2003 – str. 123

On dostrzega ich „niezwykłą życzliwość” – ci ludzie zadali sobie wiele trudu, żeby okazać pomoc. Maltańczycy najwyraźniej byli wielkodusznym i gościnnym ludem.

DRUGI CUD

      Nadzwyczajne uratowanie wszystkich pasażerów statku na pewno zajmowało umysły wszystkich, których ono dotyczyło, gdy tylko mieli czas, by ochłonąć. Musiało być dla nich oczywiste, że to nie był jedynie zbieg okoliczności – w istocie rzeczy, było to cudowne ocalenie. Wątek Boskiej opatrzności przewija się przez cały opis.

      Zgromadzenie i zaopiekowanie się dużą liczbą załogi i pasażerów, zajęło kilka godzin. Zgodnie z obietnicą Pawła, wszyscy z 276 osób dopłynęli bezpiecznie do brzegu. Rozpalono kilkanaście ognisk i rozbitkowie musieli być nakarmieni. Ci, którzy mieli siłę, szukali drewna na ognisko. Apostoł Paweł, zawsze gotowy do pomocy, zbierał drewno i miał właśnie wrzucić naręcze do ognia, kiedy żmija spoczywająca w gałęziach, nagle podrażniona, rzuciła się i wpięła zęby w Pawła rękę. Widocznie ona wisiała przez kilka chwil u jego ręki, ponieważ Łukasz tak stara się to przedstawić.

      Paweł niedbale strząsnął żmiję.* Mieszkańcy wyspy byli świadomi jak niebezpieczny jest taki wąż i wzięli Pawła za nikczemnego przestępcę, być może zbiegłego mordercę, którego teraz karzą bogowie. Oni niecierpliwie czekali na normalne skutki takiego ugryzienia: opuchnięcie kończyn lub zapaść ofiary. Gdy żadne dolegliwości nie wystąpiły, zmienili zdanie i oświadczyli, że Paweł jest bogiem.

OSOBLIWE TOWARZYSTWO

      Na chwilę zatrzymamy się przy tej scenie i zwrócimy uwagę na obraz, na którym towarzystwo można rozpoznać w blasku ogniska.

ŻEGLARZE

      Wśród nich byli grubiańscy marynarze, prawdopodobnie wyklęci i odrzuceni przez społeczeństwo, nieuczciwi awanturnicy, wyzyskiwacze, niewykształceni i niedomyci. Kapitan statku był tak samo szorstki, lecz bardziej bezwzględny – on musiał utrzymać w posłuszeństwie krnąbrną załogę i dopilnować, by wykonywano jego wolę. Zawsze istniała groźba buntu, szczególnie podczas długich i niebezpiecznych podróży. Cały zespół – kapitan i załoga – w zasadzie codziennie ryzykowali swoje życie i byli ludźmi nieustraszonymi, na których niełatwo było wywrzeć wrażenie.

SETNIK

      Setnik Juliusz, zaprzyjaźniony z Pawłem strażnik, najwyraźniej był szlachetnym człowiekiem, zgodnie ze skąpym opisem 27 i 28 rozdziału Dziejów Apostolskich. Jako członek Roty Augusta,** został wyznaczony do tego zadania przez rzymskie władze i jego obowiązkiem było dopilnowanie, by Paweł bezpiecznie dotarł do Rzymu.

      Najwidoczniej on w ogóle się nie śpieszył, ponieważ z towarzyszącymi mu żołnierzami, pozostał na wyspie przez trzy miesiące. Trudy związane z katastrofą statku, zdumiewające ocalenie z niej, i teraz widoczna niewrażliwość Pawła na ugryzienie, musiała wprawić w zakłopotanie tego myślącego człowieka i bez wątpienia przekonała go, że nie ma tutaj do czynienia ze zwykłym więźniem – że Paweł nie jest buntownikiem ani kryminalistą. Być może on miał ochotę, by przypadkowo „zgubić” więźnia, by zmyślić jakąś historię, że jego podopieczny utonął lub został zabity przez zbrodniczych bandytów. Lecz był sumiennym rzymskim oficerem i miał obowiązek do spełnienia. Nie tylko to, lecz niepowodzenie jego misji mogło przynieść jemu hańbę lub nawet jego śmierć.

____________________
* Matthew Henry w swoim komentarzu sugeruje, że Paweł od razu rozpoznał, iż ten wypadek mógł być spowodowany przez Boga, jako dalsza prezentacja Jego mocy w celu ochrony i wyróżnienia Apostoła jako Jego ambasadora.
** Rota Augusta była cesarską strażą, elitarnym korpusem zatrudnionym jako ochrona cesarza.

poprzednia stronanastępna strona