Sztandar Biblijny nr 132 – 1999 – str. 11
Boga za dobro, jakie nam uczynił, lecz jeśli chodzi o miłość bezinteresowną, my Boga miłujemy, ponieważ miłujemy dobre zasady (których On jest źródłem) i to niezależnie od jakichkolwiek samolubnych motywów, zainteresowań czy okoliczności. Nie jest to miłość, która drugimi się nie interesuje, ale raczej nie jest zainteresowana sobą, gdy okazuje tę formę miłości wobec drugich. Ta miłość najlepiej jest wyrażona słowem „miłość” (1Kor. 13:1). (My nie odwołujemy się w sposób szczególny do dawania pieniędzy lub innych form pomocy biednym, w znaczeniu, w jakim słowo „miłość” jest dzisiaj bardzo często używane).
Dlatego sprawiedliwość, miłość obowiązkowa, jest podstawą miłości bezinteresownej, i tak jak my nie możemy zbudować odpowiednio domu bez mocno osadzonego fundamentu, tak z pewnością nie możemy zbudować bezinteresownej miłości bez podstawy sprawiedliwości, czyli miłości obowiązkowej. Dodanie miłości bezinteresownej do miłości obowiązkowej jest tym samym, co dodanie motywu upodobania w Prawdzie i jej Duchu do motywu obowiązku. Dzieje się tak z powodu bliskiego pokrewieństwa między tymi dwoma rodzajami dobrej woli, co dla nas jest bardzo potrzebne, aby doskonalić miłość obowiązkową, sprawiedliwość, jako podstawę miłości bezinteresownej, ponieważ te obie formy miłości są niezbędne w przystosowywaniu się do życia wiecznego.
Poświęceni w obecnym czasie ślubowali, że będą umarli dla siebie i świata, a żywi dla Boga. Ten ślub zwiększył ich odpowiedzialność do rozwijania niesamolubnej bezinteresownej miłości. Oni muszą obecnie w pewnej mierze rozwinąć miłość bezinteresowną, ale niekoniecznie do doskonałości, ponieważ wykonywanie poświęcenia aż do śmierci, lub zupełne zastosowanie się do Boskiej woli, nie jest wymogiem sprawiedliwości, miłości obowiązkowej, lecz jest sprawą przywileju, sprawą miłości bezinteresownej, jest nieuniknione i jeśli osoba rozwijająca miłość bezinteresowną jest wierna, to rozwija pewną miarę miłości bezinteresownej, chociaż niekoniecznie aż do doskonałości i krystalizacji.
Od poświęconych w obecnym czasie, nie będących na próbie życia, nie wymaga się rozwinięcia miłości bezinteresownej aż do jej skrystalizowania. Nie chcielibyśmy nawet powiedzieć, że oni powinni rozwinąć doskonale nie wypróbowaną miłość, choć niektórzy z nich ją rozwijają, co im przyniesie wyższą nagrodę w Tysiącleciu niż tym, którzy jej nie rozwinęli. Bóg widocznie nie dozwala na takie próby, jakie byłyby potrzebne do rozwinięcia bezinteresownej miłości aż do doskonałości i krystalizacji. Lecz On zezwala na takie próby, jakie sprawdzą ich wiarę i oddanie się sprawiedliwości, aby dostatecznie przysposobiły ich do stanowisk książąt lub pomocniczych książąt, również i takich, którzy wymiernie poddadzą próbie swoją bezinteresowną miłość.
Nasz werset ukazuje, że powinniśmy miłować naszych bliźnich tak jak samych siebie, co wzbudza pytanie, kto jest naszym bliźnim. Brat Paul S.L. Johnson rozważył ten temat w artykule na temat braterskiej miłości, podanym w Teraźniejszej Prawdzie 1950, str. 54-61. Poniżej przedstawiamy ustępy z tego artykułu.
„KTO JEST MOIM BLIŹNIM”?
ABY ZROZUMIEĆ braterską miłość, musimy zrozumieć, kto jest naszym bliźnim. Wielu ludzi doszło do niewłaściwego wniosku na podstawie odpowiedzi nauczonego w Piśmie, gdy Jezus, po opowiedzeniu mu historii o dobrym Samarytaninie, zapytał go: „Któryż tedy z tych trzech zda się tobie bliźnim być onemu, co był wpadł między zbójców?” Z odpowiedzi nauczonego w Piśmie wielu mniema, że nikt nie jest naszym bliźnim, z wyjątkiem tego, który nam dobrze czyni. Taki wniosek jest błędny i pochodzi z niezrozumienia tych okoliczności.
Odświeżmy nasze umysły odnośnie tej sytuacji (Łuk. 10:27-37). Ten nauczony w Piśmie, który przyszedł do Jezusa, był Żydem i, jako Żyd, nie wierzył, że poganie, którzy w żadnym znaczeniu nie byli Żydami, ani Samarytanie, którzy byli tylko w połowie Żydami, byli jego bliźnimi. Myślą Jezusa było, że każdy jest naszym bliźnim, czy to biały, czarny, czerwony, brązowy czy żółty, niewolnik lub wolny mężczyzna lub niewiasta, przyjaciel lub nieprzyjaciel, znajomy lub nieznajomy, ziomek lub cudzoziemiec. Dlatego Jezus opowiedział historię, która zmusiłaby nauczonego w Piśmie do uznania za bliźniego takiego człowieka, którego ten żydowski uczony w Piśmie nie nazwałby bliźnim. Potem, gdy Jezus opowiedział, jak Kapłan i Lewita zostawili swego żydowskiego brata nie udzieliwszy mu pomocy i jak Samarytanin opatrzył go, zapytał: „Kto był bliźnim onemu, co wpadł między zbójców?” — Jezus zmusił tego nauczonego w Piśmie do uznania, że Samarytanin, nie Żyd, był bliźnim Żydowi, który wpadł między zbójców.