Sztandar Biblijny nr 7 – 1984 – str. 89
Siłą napędową przyrządu rejestrującego jest mechanizm, który przedstawia zatem naszego ducha lub moc życia. Dopiero gdy w urządzeniu znajdzie się życie, można dokonać nagrania, podobnie tylko za życia możemy wypisywać charakter w naszym organizmie.
Dźwięk kierowany do urządzenia przedstawia nasze myśli, słowa i czyny, a wibracje igły reprezentują chemiczne i inne przemiany niezbędne dla wytworzenia w naszym organizmie wrażeń.
Gdy nagranie jest zakończone widać, że składa się ono z mniej lub bardziej ciągłego szeregu drobnych, falistych znaków na powierzchni płyty. Odpowiadają one wrażeniom wyrytym w naszym organizmie, szczególnie w naszym mózgu, a wywołanym naszymi myślami, słowami i czynami. Chociaż nagranie w ścisłym tego słowa znaczeniu jest serią falistych znaków, to jednak cała płyta jest także nazywana nagraniem. Podobnie jest z nami: nasza cała istota stanowi duszę, chociaż duszą w ścisłym tego słowa znaczeniu jest charakter, zasadnicza część naszej osobowości.
Gdy w fonografie umieścimy płytę, poczynimy odpowiednie przygotowania i ożywimy urządzenie przez wprowadzenie go w ruch, mowa lub melodia będą dokładnie odtworzone — te same słowa, ten sam ton, ta sama modulacja itd. — wszystko identyczne z tym, co było mówione lub śpiewane.
Przypuśćmy teraz, że płyta została zniszczona, nikt z ludzi nie jest w stanie zrobić innej, podobnej do niej pod każdym względem. Jednak chociaż człowiek nie ma takiej mocy, Wszechmogący ją posiada. Możliwym jest dla Boga dostrzeżenie i zapamiętanie znaków oryginalnej płyty tak dokładnie, że lata, a nawet wieki po jej zniszczeniu, może On wyryć je na nowej. Jest On w stanie tak dokładnie odtworzyć długość, szerokość i kształt linii i ich wzajemny układ, że wszyscy słuchający płyty powiedzieliby: Patrzcie! To jest oryginalna płyta!
To właśnie zamierza uczynić Bóg z każdą jednostką, zarówno z Kościoła, jak i ze świata. Każdy wypisuje w swym organizmie, szczególnie w swym mózgu, własny charakter. Każda myśl, a szczególnie każde słowo i czyn, zostawia ślad w organizmie. Myśl zostawia nikły ślad, słowo głębszy, a czyn jeszcze głębszy, ponieważ „uczynki głośniej mówią niż słowa”. Wszystkie one przyczyniają się do kształtowania charakteru. Jeśli myśl często powraca, to prędzej może uwidocznić się ona przez słowo lub czyn. Im częściej powtarzane są myśli, słowa i czyny, tym głębsze stają się powstałe w naszym organizmie, szczególnie w naszym mózgu, linie charakteru. Z biegiem czasu ślady te stają się tak głębokie, że nazywamy je przyzwyczajeniami.
PRZYZWYCZAJENIA TWORZĄ CHARAKTER
Charakter człowieka można zdefiniować jako sumę jego przyzwyczajeń. Gdy tworzą się
kol. 2
przyzwyczajenia, ślady powstają nie tylko w mózgu, lecz często także w całym organizmie. Mniej lub bardziej uwidaczniają się one na twarzy, w sposobie chodzenia, tonie głosu i uścisku dłoni. Gdy jesteśmy komuś przedstawiani, mniej lub bardziej świadomie kształtujemy sobie przybliżoną ocenę jego charakteru. Jeśli ma on szczery, uczciwy wyraz oczu, całej twarzy i sposób bycia, jeśli ma radosną nutę w głosie, jeśli serdecznie ściska dłoń, wiemy, że spotkaliśmy kogoś, komu możemy zaufać. Z drugiej strony, jeśli jego oczy są złośliwe i chytre, uśmiech cyniczny, chód ukradkowy, a uścisk dłoni chłodny, jesteśmy przekonani, że powinniśmy mieć jak najmniej do czynienia z tym człowiekiem. Nie ma potrzeby wchodzić w dalsze szczegóły. Wystarczająco dużo zostało powiedziane, by przypomnieć nam, że charakter człowieka często objawia się, przynajmniej do pewnego stopnia, w ogólnym jego wyglądzie.
Ale te znaki zewnętrzne, chociaż zasadniczo są dowodami odpowiednich zmian w mózgu, do pewnego stopnia przynajmniej są także skutkiem dziedziczności oraz wpływu otoczenia i nie zawsze są pewną wskazówką tego, co dzieje się we wnętrzu. Dlatego nie zawsze możemy oceniać charakter człowieka po jego wyglądzie. Bóg nie tyle patrzy na wygląd zewnętrzny (1Sam. 16:7), co na umysł i serce, cechy umysłowe i moralne, będące wynikiem zmian w mózgu. On dostrzega te zmiany i, jak poetycko wyraża to prorok Malachiasz 3:16, wpisuje je wszystkie do Swojej „księgi pamiątki” — to znaczy, umieszcza je w Swej pamięci. Kiedy więc nadejdzie czas wzbudzenia umarłych, to bez względu na długość przerwy, choćby trwała ona wiele stuleci, odtworzy, wyciśnie On te cechy charakteru na nowym ciele, tak jak mógłby to uczynić z falistymi znakami pękniętej płyty na nowym krążku. Bóg bez wątpienia mógł to uczynić na początku, nie wymagając od nas formowania naszego własnego charakteru, lecz woli On postępować z nami jak z osobami wolnymi i rozumnymi.
Tak więc tożsamość każdej jednostki na świecie będzie przy zmartwychwstaniu zachowana. Każdy będzie pamiętał swoje przeszłe życie, tak jak pamięta je teraz. Jego przyzwyczajenia, dobre lub złe, będą takie same. Każde uczucie, myśl i doświadczenie zostanie doskonale odtworzone. W ten sposób rozpozna on siebie. Rozpoznają go także jego przyjaciele, nie tyle po jego wyglądzie zewnętrznym, co po jego przyzwyczajeniach. Przypominacie sobie, jak naśladowcy naszego Pana nie mogli Go rozpoznać po Jego zmartwychwstaniu dopóki nie objawił się On takim czy innym Swoim zwyczajem. Maria uważała Go za ogrodnika, aż do chwili, gdy czule powiedział do niej tak dobrze znanym jej tonem: „Mario!” Wtedy, od razu poznając Go, odwróciła się i powiedziała: „Mistrzu!” Dwaj uczniowie, którzy tego samego dnia szli wraz z Nim do Emaus, nie rozpoznali Go po wyglądzie i głosie, chociaż serca ich wewnątrz płonęły, gdy rozmawiali z Nim po drodze, lecz gdy później,