Sztandar Biblijny nr 105 – 1996 – str. 86

PEWNE SZCZEGÓLNE PRÓBY W PODROŻY

      Ona musiała znieść pewne szczególne próby. Jedną był zarzut z powodu jej niskiego pochodzenia. Ciągle przypominano jej, kim była. Mówiono jej, że ona wiele nie znaczy, że powinna zostać w domu i pomagać matce w domowych zajęciach i że ma górnolotne wyobrażenia o tym, co chciałaby robić. Mówiono jej, że pochodzi z najbiedniejszej rodziny w kraju, że jest wzgardzona i że nie powinna myśleć o zostaniu żoną księcia. W każdym razie, jaki książę chciałby ją mieć ? Lepiej będzie, jak wróci do domu i swoich zajęć. Zdawała sobie sprawę z tego, że to, co mówili, po części było prawdziwe. Naprawdę pochodziła z najbiedniejszego domu. W swoim życiu nie mogła dostrzec niczego, co on uznałby za atrakcyjne i, patrząc z tego punktu widzenia, wydało się, że jej serce jest jak ołów i prawie w niej zamierało. Lecz kiedy chwile zniechęcenia mijały, myślała o tym, jak on narażał dla niej wszystko, co posiadał, kiedy wyzwalał ją z więzienia. To dodało jej odwagi i pospieszyła naprzód.

      Inną szczególną próbą była pokusa nieczystości. A powiedział, że ona musi zachować czystość, bo inaczej nie pojmie jej za żonę. Zaręczyła się jako czysta panna i jeśli taką nie pozostanie, nie będzie jego żoną. Podczas podróży zauważył, że pewna liczba kobiet, częściowo podróżujących tą drogą, zachowywała się swawolnie. One mówiły: „Nie byłoby ci tak ciężko, gdybyś nie była taka cnotliwa. ” Gdyby pozwoliła młodym mężczyznom podczas podróży na poufałość wobec siebie, nie musiałaby nosić lnianej szaty. Nie było żadnego uroku w tej szacie, dla którego mogłaby jej pragnąć. Ona mogłaby się ubierać w jedwabie i satyny lub coś w tym rodzaju, gdyby sobie tego życzyła. Kiedy pomyślała o trudnościach na drodze i o tym, o ile łatwiej było innym, niemalże była skłonna zawrócić z drogi, lecz gdy przypomniała sobie, że on nie oszczędzał się dla niej, była zdolna dalej postępować tą drogą i stanowczo odmówiła wszelkim propozycjom młodych mężczyzn na drodze.

      Inną, bardzo przykrą próbą dla niej było, że te same młode kobiety, które widziała na drodze, wszystkie twierdziły, że otrzymały propozycję od samego księcia. Jedna z nich była matką bardzo wielu innych kobiet, lecz wszystkie utrzymywały, że były zaręczone z synem królewskim. Kiedy je obserwowała, zauważyła, że wcale nie żyły cnotliwie, a gdy usłyszała, że roszczą sobie prawo do jego imienia, łącząc to imię z sobą, rumieńce oburzenia wystąpiły na jej policzkach. Z największym wysiłkiem zapanowała nad sobą i mogła powstrzymać się przed śmiałym zaatakowaniem takiego postępowania. Więcej ufała swemu narzeczonemu niż myślała o tym, czy on zaproponowałby małżeństwo więcej niż jednej. Czuła, że nie zawinił takim nieodpowiedzialnym zachowaniem się, jak one twierdziły i za jakiego go podawały, a ostatecznie odkryła, jakimi one były. Kiedy zdała sobie sprawę z tego faktu, zaczęła otwarcie mówić, że po prostu były nierządnicami. Gdy dowiedziały się, że ich niegodziwość i łajdactwo zostały ujawnione, że został objawiony ich rzeczywisty charakter, że ich prawdziwy charakter jako wszetecznic wyszedł na jaw, poszły do swych kochanków i krzykiem oraz groźbą zdołały pobudzić ich przeciwko niej tak, że rzucili się na nią, ponieważ kochankowie także nie lubią być ujawniani. Bardzo ją poranili i to było dla niej przykrym doświadczeniem.

      Inna próba, jaką musiała znieść, była związana z samym ukochanym. Była to jego pozorna obojętność. On ją pozostawił w szczerym polu, w tej ciężkiej podróży, wystawiając na wszystkie rodzaje niebezpieczeństw. Jedyną pewnością, jaką miała, że on był z nią, była mapa, którą jej dał. Mapa wskazywała jej drogę, prócz tego nie miała żadnej pewności, że on był z nią lub że w jakikolwiek sposób troszczył się o nią. W domu jej ojca, w krainie głodu, młodzi mężczyźni przychodzili i odwiedzali swoje przyjaciółki, przynosili im prezenty i zabawiali je. To tak bardzo kontrastowało z jego zachowaniem się w stosunku do niej, pozwalając jej iść samotnie w tę niebezpieczną podróż, że czasem myślała: „Oczywiście, on nie może mnie kochać, traktując mnie w ten sposób”. Pomyślała, że musi zrezygnować z tego i niemalże doszła do wniosku, że się zmarnuje, kiedy znowu przyszła jej do głowy myśl, że on ryzykował dla niej swe życie, aby wybawić ją od śmierci i że z pewnością nie zrobiłby tego, gdyby nie kochał jej z całego serca. Zatem wywnioskowała, że wszystko jest w porządku.

      Następnie przyszła inna próba. Także związana z jej ukochanym. On karał ją, kiedy postępowała niewłaściwie. Ona nieznacznie zeszła z drogi i otrzymała od niego bardzo ostry list. On wysłał na drogę pewnych swoich sług, którzy bardzo skarcili ją i ukarali. Czasami mówiła do siebie: „Jeżeli on postępuje tak przed ślubem, co zrobi po ślubie? Czy warto oddać siebie i swoje szczęście w ręce młodego człowieka, który karze mnie przed ślubem?” To odepchnęłoby prawie każdą młodą kobietę od tego, z którym się zaręczyła. Długo po przejściu wielu z tych prób odkryła, że bez nich nigdy nie pozostałaby na wąskiej drodze, lecz oddaliłaby się od niej jakąś inną drogą. Te karania zamiast być dowodem braku jego miłości do niej, były bardziej dowodem tego, że ją kocha. Później zaczęła przyjmować je z wdzięcznością i radować się myślą, że kochał ją o tak, by wyszło na jej dobro to, co wydawało się nieodpowiednie ze strony pana młodego.

RADOSNY KONIEC PODRÓŻY

      Niebawem zauważyła, że przeszła 1800 mil i że przybyła do tej części krainy, która wskazywała, że podróż dobiega końca. Przeszła 1811 mil, kiedy spoglądając przed siebie i widząc słupek milowy, pomyślała, że był to czas i to miejsce, w którym on obiecał spotkać się z nią.

poprzednia stronanastępna strona