Sztandar Biblijny nr 75 – 1994 – str. 38
Świętego zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu. Bez niej nasz rodzaj jest zgubiony w beznadziejnej rozpaczy. Bez niej śmierć oznaczałaby dla ludzkości to samo, co dla zwierząt. Bo chociaż człowiek został stworzony na obraz Stwórcy i wyposażony w szlachetne zalety serca, tworząc zeń ziemski obraz niebiańskiego Stwórcy, to jednak wszystkie jego prawa zostały stracone przez nieposłuszeństwo Adama; wyrok śmierci wydany na niego zdegradowałby go do poziomu zwierzęcia. Powrót do pierwotnego stanu możliwy jest tylko dzięki odkupieniu przez „krew krzyża jego [Jezusa]” (Kol. 1:20). On się ofiarował. Umarł Sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby mógł doprowadzić ludzkość do harmonii z Bogiem (1Piotra 3:18). Cała ta transakcja została dokonana bez konsultacji z ludzkością. Nasz Ojciec Niebiański zaplanował ją przed stworzeniem świata, ponieważ czytamy, że Odkupiciel zgodnie z Boskim celem lub zamiarem był „Barankiem zabitym od [przed] założenia świata” (Obj. 13:8; Efez. 1:4).
ZBAWIENIE TAKŻE DLA POGAN
Powszechnie uznaje się, że Kościół czerpie korzyści z Krzyża, lecz wielu nie dostrzega, że każdy członek rodzaju ludzkiego ma pewną korzyść z ofiary Jezusa (rozpoczętej przy Jordanie, a dokończonej na Kalwarii). Niewielki blask z krzyża i posłannictwo Ewangelii towarzyszące mu rzeczywiście błogosławiło ludzi z wszystkich narodów! Ale jak niewiele zostało dotychczas zrealizowane w odniesieniu do rodzaju ludzkiego jako całości! Trzy czwarte ludzkości to wciąż poganie – zupełnie nieświadomi istnienia Pana, i to po ponad dziewiętnastu stuleciach. Co więcej, naturalny przyrost pogaństwa tak dalece wyprzedza najbardziej energiczne wysiłki misyjne, że dysproporcja ta podwaja się z każdym wiekiem; na przykład sto lat temu było około jednego miliarda pogan, a dzisiaj jest ponad trzy miliardy. Co to oznacza? Czy krzyż Chrystusa był nieudanym pomysłem? Czy, biorąc pod uwagę te proporcje, Chrystus umarł na próżno? Czy błogosławieństwo krzyża nigdy nie przyniesie pojednania nikomu, z wyjątkiem nielicznych ubłogosławionych uświęcającymi wpływami obecnego życia?
Tak! Czytając swoje Biblie popełniliśmy wielki błąd. Nie zauważyliśmy, że czasem, w którym Bóg zajmie się poganami jest wiek Tysiąclecia, kiedy to Chrystus z mocą i wielką chwałą zniesie władzę szatana i usunie mgły ignorancji oraz przesądów, by podnieść z degradacji grzechu i śmierci tych wszystkich, którzy przyjmą wówczas Jego łaskawe zamierzenia. To jest to Królestwo, o które nasz Mistrz kazał nam się modlić, mówiąc: „Królestwo moje nie jest z tego świata [wieku]” (Jan 18:36). „Wy tedy tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech! Święć się imię twoje; Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi” (Mat. 6:9, 10).
Czyniąc wszystko, co tylko możemy dla nas samych i naszych bliźnich pamiętajmy, że dzieło to nie jest nasze, ale Pańskie i że to On powiedział, iż nadchodzące Tysiącletnie panowanie Chrystusa i Kościoła jest Jego czasem przeznaczonym na błogosławienie wszystkich rodzin ziemi. Wtedy zatriumfuje krzyż Chrystusowy, ponieważ bez Jego krzyża nie byłoby Tysiącletniego Królestwa z jego „czasami naprawienia wszystkich rzeczy”(Dz. 3:21). Najpierw musiała być złożona ofiara za grzechy, aby mogło być zniesione „przekleństwo” Adamowe, a błogosławieństwo objąć plemię grzeszników.
GŁOSZENIE KRZYŻA JEST GŁUPSTWEM DLA WIELU
Jeśli zatem Boskim zamiarem jest, aby Chrystus założył swoje Królestwo, obalił panowanie szatana, grzechu i śmierci, oświecił ludzkość oraz wyzwolił chętnych i posłusznych – dlaczego nie rozpoczął On tego dzieła dziewiętnaście stuleci temu? Dlaczego tracony jest cenny czas? Czyż nie jest nierozsądną stratą czasu głoszenie o krzyżu Chrystusowym, wierze i posłuszeństwie w obecnych niesprzyjających warunkach? Czy wyniki takiego, trwającego już ponad dziewiętnaście stuleci, głoszenia nie wykazują braku rozsądku w takim postępowaniu?
W odpowiedzi użyjemy słów naszego wersetu: Tak, głoszenie o krzyżu Chrystusowym wydaje się głupstwem tym, którzy giną, światu w ogólności. Lecz nie nam. My, którzy przez wiarę w drogocenną krew weszliśmy w zależność z Ojcem i zrozumieliśmy Boski plan zbawienia, widzimy krzyż jako „moc Bożą” (1Kor. 1:18, 23, 24). Dla nas posłannictwo krzyża jest posłannictwem, które nas przekształca i które w miarę jak coraz bardziej je oceniamy, zmienia nasze charaktery i życie „z chwały w chwałę” (2 Kor. 3:18), umożliwiając nam przybliżenie się do chwalebnego charakteru naszego Odkupiciela i stania się w sercach kopiami drogiego Syna Bożego (Rzym. 8:29).
Ci, którzy obecnie są szczególnie pociągani do Ojca nie są zmuszani do stania się współtowarzyszami Jego Syna, ich Odkupiciela, lecz – jeśli pragną – na pewnych warunkach mają przywilej uczestniczenia w tym zaszczycie. Aby osiągnąć taki stan, muszą wykazać się wiarą, nadzieją, miłością i posłuszeństwem w teraźniejszym czasie (gdy wciąż panuje grzech i śmierć, i gdy naśladowcami Pana i Zbawiciela można być kosztem poświęcenia ziemskich rzeczy). Pismo Święte oznajmia, że będą oni towarzyszami Chrystusa w Jego Tysiącletnim Królestwie oraz dziele błogosławienia wszystkich rodzin ziemi pod tym tylko warunkiem, że swoje „powołanie i wybór uczynią pewnym” przez wierność w próbach, doświadczeniach i trudnościach.
Spośród setek tysięcy wzywających imienia Chrystusa i pozostających w niewoli denominacyjnych więzów, stosunkowo niewielu posiada jakąkolwiek wiedzę o tajemnicy krzyża Chrystusowego, tajemnicy Ewangelii, „tajemnicy, która była zakryta od wieków i od rodzajów, ale teraz objawiona jest świętym jego” (Kol. 1:26). Niestety! Wydaje się, że większość jest zadowolona tylko z „nazwy”, pragnąc jedynie by nazywano ich’ chrześcijanami i nosić ozdobny krzyż. Bardzo niewielu skosztowało łaskawości Pana i odczuło gorące pragnienie poznania i czynienia woli Ojca za cenę samoofiary.