Sztandar Biblijny nr 75 – 1994 – str. 35

Abrahamowe, zgodnie ze słowami Apostoła: „A jeśliście Chrystusowi, tedyście nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy dziedzicami” (Gal. 3:29).

      Gdy mówimy o Kościele Chrystusowym, nie możemy myśleć o różnych kościołach ludzkich. Musimy pamiętać, że jest tylko jeden Kościół Chrystusa i że obejmuje on wszystkich, którzy są naprawdę Jego przez wiarę, poświęcenie i posłuszeństwo. W Boskim planie objawionym w Piśmie Świętym nie ma miejsca na sekciarstwo. Kościół, jaki uznaje Pan, jest Kościołem „pierworodnych, którzy są spisani w niebie” (Żyd. 12:23). A zatem historia żadnego kościoła nie jest historią doświadczeń prawdziwego Kościoła. To, co o nim wiemy, musi opierać się na świadectwie Słowa Pańskiego, naszych własnych doświadczeniach i wnioskach jakie z nich wyciągamy.

      Pan powiedział, że ktokolwiek zechce żyć pobożnie, będzie cierpiał prześladowanie i że ktokolwiek zechce być Jego wiernym uczniem, znajdzie krzyże oraz próby i ze względu na Jego sprawę będzie znienawidzony przez wszystkich ludzi. Nasze własne doświadczenia niewątpliwie potwierdzą te biblijne doświadczenia. My wszyscy zgadzamy się, że droga chrześcijanina jest żmudną drogą – konflikty z wrogami wewnętrznymi i zewnętrznymi, walka, borykanie się, walka o umysł, serce i wolę, a ostatecznie o życie wieczne, o życie do którego przez Ducha Świętego rozpoczęliśmy przygotowywać swoje charaktery.

     Pismo Święte mówi nam coś o doświadczeniach członków pierwotnego Kościoła następująco: „znosili bój utrapienia . . . byli urąganiem i utrapieniem na podziw wystawieni, lub też stali się uczestnikami tych, z którymi się tak obchodzono” (Żyd. 10:32, 33). Mamy wszelkie powody, aby wierzyć, że podobne warunki dotykały poświęconych przez cały czas od dni Apostoła aż do teraz. Co więcej, mamy wszelkie powody sądzić, że podobne warunki będą trwać aż do samego końca życiowych doświadczeń prawdziwego chrześcijanina, aż ostatni z nich zakończy swój bieg i dotrze do upragnionego portu.

CAŁY RODZAJ LUDZKI PRZECHODZI PRZEZ BURZE ŻYCIA

      Widzimy więc, że takie burzliwe doświadczenia spotykają zarówno cały Kościół, jak i każdego jego poszczególnego członka. Jest prawdą, że są pewne burze, trudności i próby wspólne dla całej ludzkości, jak mówi Apostoł: „Bo wiemy, iż wszystko stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd . . . oczekując objawienia synów Bożych”. Lecz burze jakie przychodzą na Kościół są szczególnie osobliwe i pod pewnymi względami inne od tych, jakie przychodzą na świat. Spotykają nas, ponieważ nie jesteśmy z tego świata, ponieważ jesteśmy odłączeni od świata i jego ducha, 'aspiracji, gdyż mamy nowe aspiracje i kierownictwo Pana. Zauważmy słowa Mistrza: „Jeśli was świat nienawidzi, wiedzcie, żeć mię pierwej niżeli was miał w nienawiści. Byście byli z świata, świat co jest jego miłowałby; lecz iż nie jesteście z świata, alem ja was wybrał z świata, przełóż was świat nienawidzi” (Jan 15:18, 19).

      Gdy opuszczamy świat, to niejako rozpoczynamy podróż do portu naszego odpoczynku, ponieważ Słowo Pana przychodzi z Nowego Jeruzalem (Izaj. 2:3). U niektórych początek podróży jest spokojny, a warunki sprzyjające, dlatego istnieje pewna pokusa, by trzymać się brzegu i czuć się na oceanie bardzo wygodnie zamiast kierować się prosto do portu odpocznienia. U innych burzliwe wiatry wieją od samego początku i sprawiają, że podróż wydaje się niemożliwa, a wszystko po to, by nas przestraszyć i zawrócić po dojściu do wniosku, że skoro cena naszej podróży ma być tak wysoka, musimy zaniechać tego przedsięwzięcia. Dla wielu te dwa wpływy są bardzo skuteczne i zawracają już po podjęciu decyzji o wyruszeniu zgodnie z zaproszeniem Pana, by pójść w Jego ślady, znosić trudności, by odłączać się od ziemskich spraw, a szukać Jego błogosławieństw i łaski.

      Zwracamy się do tych, którzy nie zostali zawróceni pokusami zyskania spokoju i ciszy, którzy nie zniechęcili się burzami i zagrożeniami, lecz z całą odwagą rozpoczęli bieg do portu Boskiego powołania. Do takich z przekonaniem mówimy, że nie upłynie zbyt wiele czasu, a burze i bałwany zaatakują ich, a przeciwnik zagrozi, że zniszczy ich opozycją, pokusami i powabami.

BURZLIWE FALE ŻYCIA

      Wiersze  26-30 obrazowo opisują niektóre z takich prób, trudności i doświadczeń, przyrównując je do burzliwych niepokojów morza i mówiąc o tych żeglarzach:

      „Wstępują aż ku niebu, i zaś zstępują do przepaści, tak iż się dusza ich w niebezpieczeństwie rozpływa. Bywają miotani, a potaczają się jako pijany, a wszystka umiejętność ich niszczeje. Gdy wołają do Pana w utrapieniu swoim, z ucisków ich wybawia ich. Obraca burzę w ciszę, tak że umilkną nawałności ich. l weselą się, że ucichło; a tak przywodzi ich do portu pożądanego” przez takie właśnie doświadczenia burzowe, próby, trudności, szukanie Pana w modlitwie, oczekiwanie na Niego i ufanie Jemu, przeżywanie ciszy i ulgę oraz radowanie się Jego obecnością i błogosławieństwem.

      Potem powstaje kolejna burza – jeszcze więcej kłopotów, przeciwnych wiatrów. Te znowu skłaniają do modlitwy, przybliżają do Pana, jeszcze bardziej ujawniają Jego wspomagającą siłę, dają nowe nadzieje, nową odwagę, nową mądrość z góry. W ten sposób dzięki tym różnym burzom życia i różnym błogosławieństwom słońca oraz łaski, a także różnym lekcjom jakich się uczymy – nasz Niebiański Ojciec i nasz Pan stopniowo doprowadzają nas do pożądanego portu, stopniowo ucząc właściwej drogi, stopniowo przystosowując i przygotowując do Jego obecności i chwały!

      Naprawdę jesteśmy przekonani, iż lekcje takie są absolutnie niezbędne dla wszystkich tych, którzy pragną uzyskać te wspaniałe rzeczy, jakie Bóg dla nich przygotował. Apostoł porównuje nas do synów ludzkich i pyta „któryż jest syn, któregoby ojciec nie karał?” (Żyd. 12:7)