Sztandar Biblijny nr 62 – 1993 – str. 30

triumfu naszego Pana po całkowitym ofiarowaniu się przez Niego i zdobyciu w ten sposób „wszelkiej mocy na niebie i na ziemi”. Byli świadomi, że ten triumf stanowi zapowiedź Jego przyszłej chwały i Jego triumfalnego objęcia Królestwa po Jego powrocie z dalekiego kraju (nieba) wyposażonego w pełnię władzy, by położyć kres grzechowi i poddać wszystkie rzeczy Bogu oraz wydźwignąć z okropnego dołu grzechu, chorób i śmierci wszystkich pragnących powrotu do pełnej harmonii z Ojcem i prawami Jego imperium. Z łaski Bożej naszym przywilejem jest ten najwspanialszy punkt widzenia na ów triumfalny pochód. Możemy słusznie powiedzieć za naszym Panem „Oczy [nasze] błogosławione, że widzą, i uszy [nasze], że słyszą” Mat. 13:16.

      Z relacji Łukasza dowiadujemy się, że pewni faryzeusze, którzy od samego początku znajdowali się w tłumie, chociaż nie mieli zastrzeżeń wobec tego co nasz Pan mówił i czynił, to jednak postawili Mu zarzut, jakoby On zezwolił swym uczniom i pozostałym z tłumu na obwołanie Go Królem i wydawanie okrzyku Hosanna! (Zbawienie, Błogosławieństwo, Chwała!). Wówczas to Jezus, znając proroctwo odnoszące się do tej sprawy (Zach. 9:9), nie tylko nie zganił swych uczniów i nie powstrzymał ich od okrzyków, lecz poinformował faryzeuszy, że skoro sam Bóg ustami proroka powiedział: „Wykrzykuj córko Jeruzalemska”, to muszą być okrzyki i gdyby lud ich nie wydawał nie będąc do tego stopnia rozentuzjazmowany, kamienie by wołały, aby proroctwo nie pozostało niespełnione.

      Chociaż Betfage, gdzie Pan dosiadł osła, leży blisko Jerozolimy, było jednak ukryte za Górą Oliwną. Gdy Pan osiągnął szczyt góry i nagle ukazało się miasto Jerozolima, to zatrzymał pochód i zapłakał nad nią, mówiąc: „O gdybyś poznało i ty, a zwłaszcza w ten to dzień twój, co jest ku pokojowi twemu! lecz to teraz zakryte od oczów twoich. . . żeś nie poznało czasu nawiedzenia swego” (Łuk. 19:41-44). Z tych słów wyraźnie wynika, że nasz Pan nie traktował otaczającego Go tłumu, w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa, jako reprezentację tego miasta lub narodu. Bo chociaż ci, którzy byli z Nim wykrzykiwali te właśnie słowa: „Błogosławiony, który idzie w imieniu Jehowy!” to jednak słowa naszego Pana informują, że przywódcy Izraela, przedniejsi, reprezentujący lud dopiero w przyszłości, podczas drugiego adwentu, z radością uznają Go za Króla Królów i Pana Panów. Lecz tymczasem nierozpoznanie przez nich czasu swego nawiedzenia oznaczało dla nich utratę wielkiego przywileju. To oznaczało dla nich, że ich dom musi być spustoszony, opuszczony przez Pana podczas wieku Ewangelii, podczas którego On spośród pogan zgromadzi liczbę wystarczającą do skompletowania wybrańców, łącznie z wiernymi spośród Izraela, ostatka, który Go przyjął lub przyjmie (Mat. 23:39).

POCHÓD UDAŁ SIĘ DO ŚWIĄTYNI

      Celem tego triumfalnego marszu było Święte Miasto, miasto stołeczne, Miasto Wielkiego Króla. Lecz nasz Pan nie udał się do pałacu Heroda z żądaniem objęcia go we władanie, ani do pałacu Piłata z żądaniem uznania Go. Lecz jako przedstawiciel Jehowy, jako Mesjasz posłany od Boga, aby był Zbawicielem Izraela i świata, zachował się stosownie do okoliczności udając się do domu lub pałacu Ojca – do Świątyni.

      Scena w Świątyni musiała być osobliwa. Niewątpliwie była przepełniona pielgrzymami ze wszystkich stron cywilizowanego świata, przybyłymi o tej porze roku w liczbie setek tysięcy, by uczcić Pana i obchodzić Paschę według Zakonu. Prawdopodobnie wielu z nich słyszało coś niecoś o Jezusie z Nazaretu „mocnym w uczynku i w mowie” (Łuk. 24:19). Wielu z nich zostało uzdrowionych przez Niego lub miało przyjaciół, którzy w ten sposób byli błogosławieni. Możemy sobie łatwo wyobrazić poruszenie wywołane przez tłum idący z Jezusem i wołający „Hosanna na wysokościach” itd.

      Faryzeusze, uczeni w Piśmie i przedniejsi kapłani, którzy przywykli do panowania nad ludem w sprawach religijnych, zwłaszcza w Świątyni, chociaż napełnieni gniewem na Jezusa, czuli się bezsilni by Mu w tych warunkach zaszkodzić. Nie uczynił On niczego w żadnym znaczeniu tego słowa, co byłoby sprzeczne z Zakonem – i to było widoczne dla wszystkich. Przeciwnie, jak gdyby chcąc pokazać, że czyni tylko to, co jest w Jego mocy, nasz Pan zaczai wykonywać to, co byłoby stosowne dla duchowego Króla – zgromił bezczeszczących Świątynię i jej otoczenie, wypędził sprzedających gołębie ofiarne i osoby zajmujące się wymianą pieniędzy, które zbierały obfite żniwo kosztem czcicieli przybyłych z daleka, zmuszonych do wymiany ze stratą swych nieżydowskich pieniędzy nie przyjmowanych w Świątnicy.

      Nie mamy rozumieć, że nasz Pan łamał słuszne prawa obowiązujące w kraju i Świątyni – w każdym znaczeniu tego słowa przestrzegał On prawa. Przeciwnie, On był upoważniony, tak jak każdy Żyd, w zgodzie z przepisami Zakonu, użyć tyle przemocy ile to było niezbędne, w obronie świętości Świątnicy.

JEZUS UZDRAWIAŁ I NAUCZAŁ W ŚWIĄTYNI

      Ślepi i chromi przyszli do naszego Pana w Świątyni i zostali uwolnieni od swych słabości. Później nauczał lud kontynuując uzdrawianie i nauczanie przez kilka dni, wieczorami wracał do Betanii i następnego ranka przychodził do Świątyni bez jakichkolwiek dalszych demonstracji jako Król, gdyż ta jedna demonstracja osiągnęła zamierzony cel. To dało urzędnikom miasta i narodu okazję do formalnego uznania Go za Króla, lecz oni okazali przeciwnego ducha, gdy przyszli do Niego z prośbą, aby dzieciom zgromadzonym na dziedzińcu Świątyni, wykrzykującym „Hosanna”, zabronił tego czynić. Lecz nasz Pan odpowiedział im cytując z Pisma Świętego, że jest to w zgodzie z Boskim Planem: „Z ust niemowlątek i ssących wykonałeś chwałę” (Mat. 21:16). Mądrzy tego świata nie docenili tego zaślepieni swym wyrachowaniem. Lecz małe dzieci i szczególnie ci, którzy w prostocie serca i cichości stali się podobni do małych dzieci powinni być narzędziami, które Pan

poprzednia stronanastępna strona