Sztandar Biblijny nr 57 – 1992 – str. 86

służbie dla bałwochwalczego Izraela, gdy stawił czoła i zniszczył 450 proroków Baala i przywrócił cześć dla Jehowy (1Król. 18:19-40). Później zwróćmy uwagę na Pawła troszczącego się o wszystkie zbory (2Kor. 11:28) i wielkie dzieło głoszenia Ewangelii wśród żydów i pogan w obliczu stanowczego sprzeciwu i prześladowań, które ciągle zagrażały jego życiu i nigdy nie pozwalały mu na spokojny odpoczynek tak bardzo wskazany dla wszystkich ludzi.

      W czasach nam bliższych mamy szlachetne przykłady reformatorów i męczenników, a także strażników i obrońców praw i swobód człowieka za wielką cenę dla nich samych. Wybitnymi wśród tych drugich są szanowane nazwiska George’a Washingtona i Abrahama Lincolna – dwóch ludzi, których najwyraźniej pobudziła Boska opatrzność w czasie wielkiego niebezpieczeństwa i konfliktu: pierwszego, by uczynił bezpiecznym to wielkie amerykańskie miejsce ucieczki dla uciskanych z wszystkich narodów, a drugiego, by wyzwolił je od ludzkiego niewolnictwa i zachował przed rozpadem i dezintegracją.

      Znając Boski plan nie można czytać historii tego kraju, nie dostrzegając w niej kierowniczej mocy Bożej zabezpieczającej potrzeby i chroniącej tę ziemię (Izaj. 18:1), przez wzgląd na wybranych, jako miejsce bezpiecznego schronienia, gdzie prawda nie zmieszana z błędem mogła być swobodnie propagowana i można było cieszyć się pewną miarą chwalebnej wolności synów Bożych. Jest to szczególnie widoczne w tym, że w kraju tym się rozpoczęło i ześrodkowało wielkie chrześcijańskie dzieło głoszenia prawdy Słowa Bożego, wolnej od błędów średniowiecza. Na samym początku swego istnienia, gdy naród ten był zagrożony przez wrogą obcą potęgę i bandy walczące w obrębie jego granic, Washington, ów szlachetny żołnierz i mąż stanu, z całym poświęceniem i energią, przyszedł z pomocą. Oczekując pomocy ze strony Boga, i zachęcając do tego samego naród, stał się ludzkim narzędziem wyzwolenia tego narodu z mocy ucisku.

SZLACHETNOŚĆ CHARAKTERU WASHINGTONA

      Washington przejawiał wielką siłę charakteru i wierność odpowiednim zasadom. Ze wszystkich stron otoczony wrogami i zazdrością, walcząc z politycznymi intrygami, fałszywym przedstawianiem faktów, oszczerstwami i spiskami zmierzającymi do usunięcia go ze stanowiska głównodowodzącego, zachował taką samokontrolę, szlachetną pewność i wiarę w zwycięskie potwierdzenie swojej słusznej sprawy, że napełniało to jego bliskich współpracowników ufnością. W zimie 1777-78 w Yalley Forge (które nawiasem mówiąc znajduje się w pobliżu naszej siedziby w Pensylwanii) wraz z dwukrotnie pokonaną armią, słabo zaopatrzoną w pożywienie i kwatery, z tysiącami „bosych i w inny sposób nagich” przeszedł przez szczególne doświadczenia i wiele ostrej publicznej krytyki, przy braku poparcia i podchwytliwej manipulacji Kongresu, zbyt słabego, by mu pomóc. Zademonstrował jednak wielką odwagę, głębokie współczucie dla cierpiących żołnierzy i silną wiarę w Boga, z którym spędzał wiele godzin na modlitwie, szukając kierownictwa, pomocy i pociechy.

      Washington bardzo troszczył się o innych. Podaje się, że pewnego razu udał się do siedziby oficerów, by w tylnym pokoju odwiedzić cierpiącego żołnierza. Oficerowie zabawiali się dość hałaśliwie. Zamiast skarcić ich za brak troski o chorego człowieka, przeszedł przez ich pokój na palcach do tylnego pokoju. Jego dobry przykład przywrócił im rozsądek i uspokoili się.

      Niektórzy z jego armii narzekając na trudności nie używali właściwego języka. Wywołało to następujący rozkaz:

ROZKAZ GENERAŁA WASHINGTONA DLA ARMII KONTYNENTALNEJ DOTYCZĄCY PRZEKLEŃSTW

      Generał z przykrością dowiaduje się, że głupia i zła praktyka bluźnierczego przekliniania i używania mocnych słów, wada dotychczas mało znana w armii amerykańskiej, staje się coraz bardziej modna.

      Generał ma nadzieję, że jego oficerowie przykładem oraz swym wpływem spróbują to naprawić i że zarówno oni, jak i ich ludzie zastanowią się, że nie będziemy mogli liczyć na błogosławieństwo niebios w naszych zmaganiach, jeśli będziemy je obrażać naszą bezbożnością i głupotą. .

      Wada ta jest poza tym tak podła i niska, że każdy rozumny człowiek posiadający charakter czuje do niej odrazę i gardzi nią.

      General George Washington, Dowódca, Armia Kontynentalna

LINCOLN TAKŻE SZLACHETNYM CHARAKTEREM

      Około 80 lat później, gdy niewolnictwo skalało ten kraj, a lamenty ucisku około 4 milionów bliźnich w USA doszły do uszu Pana zastępów, wzbudził On Lincolna, kolejnego patriotę i męża stanu, który wielkodusznie nosił w swym sercu i umyśle ciężary uciśnionych.