Sztandar Biblijny nr 50 – 1992 – str. 29
światłości, łagodności i uprzejmości w rozmowie i zachowaniu się. Oczywistym jest, że w ich przypadku nie wypływały one z serca całkowicie oddanego Panu i napełnionego Jego duchem miłości, ponieważ okazywanej uprzejmości, cierpliwości i łagodności nie towarzyszy ich prawdziwa istota – miłość. O ile jesteśmy w stanie rozpoznać drzewo po jego owocach, zamiast miłości jako głównej sprężyny motywacji dla cichości, cierpliwości i łagodności, okazują oni zwykle ambicję i miłość pieniędzy jako pobudzające ich motywy. W jakim stopniu jesteśmy w stanie zauważyć, ich wysiłki w szerzeniu swych poglądów ograniczone są do tych, którzy za udzielane nauki są w stanie chętnie zapłacić duże okrągłe sumy, i o ile jesteśmy w stanie dostrzec, ich troska o chorych zdradza pożądanie pieniędzy i sławy; stad bardzo niewielu z biednych tego świata zostało zarażonych doktrynami „chrześcijańskiej nauki” czy też wyleczonych z choroby jej kuracja.
(2) Leczenie chorób bez lekarstw, niekiedy niemal cudowne, należy do rzeczy obliczonych na przyciąganie zainteresowania „wzdychającego stworzenia”, dokładnie jak przyciągają na siebie uwagę komercyjni „leczący wiara”. Bez wahania wyrażamy nasze przekonanie, że ta demonstrowana przez „chrześcijańskich naukowców” moc nie pochodzi od Boga, lecz bezpośrednio lub pośrednio od przeciwnika. Niewątpliwie kieruje on swych sług do sięgania po sposoby i środki, o których ogół ludzkości, a nawet wielu zawodowych lekarzy posiada znikomą wiedzę – do sfer ludzkiej psychiki, które być może zostaną w przyszłości wykorzystane przez naszego Pana w okresie restytucji wszystkich rzeczy. Powodem, dla którego przypisujemy ich uzdrawianie złemu, a nie dobremu źródłu jest całkowite odrzucanie przez nich zasad chrześcijaństwa. Możemy być pewni, że Bóg nie wspomagałby swa mocą tych, którzy zaprzeczają samemu faktowi Jego istnienia i unieważniają Ewangelię odkupienia przez krew Chrystusa. Wierzymy, że moc czynienia cudów jest w nich taka sama jak w spirytyzmie i orientalizmie oraz w „zaklęciach” innych okultystów – jest mocą szatana. Dalsze szczegóły w broszurze „Spirytyzm jest demonizmem”.
Ktoś mógłby zapytać jak szatan może być zainteresowany w czynieniu dobra? Odpowiadamy: Czyni to zwykle w cywilizowanych krajach i wszędzie tam, gdzie pojawia się Ewangelia, a szczególnie wśród najbardziej oświeconych ludzi w różnych denominacjach chrześcijaństwa. W ten właśnie sposób przywdziewa szatę anioła światłości i miłosierdzia, lecz nie po to, by prowadzić do Światła tego świata, do krzyża Chrystusowego czy Biblii, lecz po to, by odprowadzać od nich do innej nadziei zbawienia, do innego nauczyciela, tak by – jeśli byłoby to możliwe – zwieść samych wybranych. Pamiętajmy, że słowa naszego Pana wskazują, że gdy sprawy przybiorą taki obrót – że szatan będzie wyrzucał szatana i uzdrawiał chorych -będzie to jednoznacznym dowodem chwiania się jego tronu przed ostatecznym upadkiem. Można zatem powiedzieć, iż jest to ostatnia krańcowa próba w wysiłkach przeciwnika w celu zwiedzenia (Mat. 12:26; F 796 u dołu i 797).
CUD JEZUSA SYMBOLICZNY
Mamy słuszne powody, by sadzić że Pańska metoda przywrócenia wzroku niewidomemu była symboliczna, tzn. zawiera pewna lekcję ukryta pod figura. Ponieważ nasz Pan nie wyjaśnił znaczenia swego postępowania w utworzeniu błotnistej maści z ziemi i swej śliny, pomazaniu nią oczu tego człowieka i wysłaniu go w celu umycia ich i odzyskania wzroku do sadzawki Syloe -możemy wykorzystać nasze umysłowe zdolności, by zrozumieć znaczenie tych różnych rzeczy. Jesteśmy jednak ograniczeni w naszym rozumowaniu. Nie możemy posługiwać się wyobraźnia, lecz ograniczyć się do jasnych oświadczeń Słowa Bożego dotyczących Jego planu zbawienia.
Zgodnie z tymi jasnymi oświadczeniami symboliczne postępowanie naszego Pana możemy zinterpretować następująco: niewidomy człowiek mógłby odpowiednio przedstawiać świat ludzkości, który w obecnym życiu pozostaje umysłowo ślepym – nie może dostrzec dobroci, miłosierdzia i miłości Boga tak jak ci, którzy już teraz są w stanie je widzieć. To, iż urodził się niewidomym byłoby potwierdzeniem tej myśli, ponieważ ciążąca nad światem ślepota jest, co najmniej, w znacznej mierze wynikiem dziedziczenia. Jego ślepota nie reprezentuje ślepoty tych, którzy już kiedyś dostrzegli Boska łaskę pokazana w Jego Słowie i planie, a później stali się na nią ślepymi; tacy odpowiadają klasie, o której Apostoł mówi, iż była kiedyś oświecona, lecz później utraciła to oświecenie (Żyd. 6:4-6).
Skoro zatem niewidomy człowiek przedstawia zaślepiony świat (który nie widzi tak, jak widzi Kościół, o którym Pan powiedział: „Błogosławione oczy wasze, że widza” – Mat. 13:16), czasem uleczenia tej ślepoty zgodnie z naukami Pisma Świętego musi być wiek Tysiąclecia, w którym otworzone zostaną wszystkie niewidzące oczy i odblokowane wszystkie niesłyszące uszy (Izaj. 35:5). Wszystko to zgadza się z okolicznościami cudu naszego Pana, ponieważ jak się dowiadujemy miał on miejsce w dniu sabatu – siódmym dniu – który odpowiada i jest typem na dzień Tysiąclecia – siódmy tysiącletni dzień.
Słowa naszego Pana zdają się wskazywać jednak, że pewna część tego symbolicznego obrazu dotyczy obecnego wieku, ponieważ powiedział On: „Jąć muszę sprawować sprawy onego, który mnie posłał, póki dzień jest; przychodzi noc, gdy żaden nie będzie mógł nic sprawować” (w. 4). W wersecie tym słowo „dzień” wydaje się odnosić do „dnia zbawienia” (2Kor. 6:2; Izaj. 49:8, 9), którego ilustracja jest stworzenie błota przy pomocy śliny Pana i pomazanie oczu niewidomego. Omycie i uleczenie oczu wydaje się należeć do następnego wieku – wieku Tysiąclecia. Ślina Pana pochodząca z Jego ust może być równie dobrą