Sztandar Biblijny nr 40 – 1989 – str. 190

i jak w tej lekcji upamiętniono – „zasmucił się król”. Możemy być pewni, że ten umysł często był niepokojony myślą o swojej niesprawiedliwości i dodatkową myślą, iż całkiem prawdopodobnie jego zbrodnia była dokonana przeciw jednemu ze szczególnych ulubieńców Pańskich – przeciw prorokowi. Popularność Jezusa widocznie wcześniej nie stała się tak powszechna jak po śmierci Jana. Herod usłyszawszy o Jezusie był zakłopotany i zastanawiał się czy w greckich teoriach nie może być jakaś prawda, iż umarli nie są umarłymi, ale mają moc komunikowania się przez inne żyjące osoby, w sposób stosowany przez duchy, a w obecnym czasie przez media. Jego umysł był zmartwiony, jednak on nie był skruszony.

      Podobne stany przeważają dzisiaj: ludzie czynią te rzeczy, które uważają za złe, gwałcą przez to swoje sumienie, czują się przygnębieni. Nie jest to jednak pobożny żal, ponieważ, jak Apostoł tłumaczy, pobożny żal, żal tego rodzaju, który Bóg uznaje i ocenia, prowadzi do skruchy. Każdy inny żal często prowadzi jedynie do szkodliwego wyniku, ale pobożny żal jest pożyteczny. Prowadzi on do skruchy, do poprawy, do pojednania z Bogiem na podstawie ustalonego zabezpieczenia w Jezusie. Jako lud Pana usiłujemy napełniać się duchem Pańskim i proporcjonalnie opróżniać z ducha światowego, ducha odurzenia i ducha samowoli i rozwijać ducha nowego umysłu, ducha zdrowego rozsądku. Jednak gdy ktoś odkryje w sobie grzech przez uleganie pragnieniom ciała niech pamięta, że każdy krok prowadzący do upadku jest krokiem, który można zawrócić, jeśli z tego ma wypłynąć jakieś dobro lub ma być osiągnięte w przyszłości. Spieszmy się, by za wszelką cenę odszukać Pana i oczyścić się, obmyć, wybielić w zasłudze drogocennej krwi, i odtąd bardziej niż kiedykolwiek strzec się grzechu.

CZY JAN POSTĘPOWAŁ NIEROZTROPNIE?

      Nie do nas należy osądzenie postępowania Jana Chrzciciela, aby ustalić czy przebrał on miarę swojej powinności, czy nie, krytykując króla i królową. Jesteśmy jednak skłonni sądzić, że on przekroczył miarę swego obowiązku. Tak dalece o ile możemy ocenić sytuację, w tym czasie było wielu urzędników, którym Jezus i Apostołowie mogli postawić poważne zarzuty, ale nie ma dowodów, by któryś z nich obrał taki sposób postępowania jak Jan. Jezus stanął przed Piłatem, później również przed tym właśnie Herodem, a jednak nie ma zapisu by kiedykolwiek wyrzekł On słowo w związku ze sprawą o której Jan wypowiadał się ze swobodą. Paweł osobiście stawał przed Agrypą i Feliksem oraz innymi wybitnymi ludźmi owego czasu, niektórzy z nich, według historii, byli podłymi ludźmi, jednak Paweł nie zaatakował osobiście ich i jedyną jego apelacją do Agrypy było, „Życzyłbym od Boga abyś ty i …wszyscy … stali się takimi, jakim i ja jest, oprócz tych związek”. Te słowa były odpowiedzią na uwagę Agrypy, „Małobyś mnie nie namówił, żebym został chrześcijaninem”.

      W naszym zrozumieniu nauk Pisma Świętego nie jest powinnością ludu Pańskiego iść przez świat i strofować grzech, ale głosić Ewangelię. To jest ta Ewangelia, którą my głosimy przez nasze słowa i nasze życie i która jest „mocą Bożą ku zbawieniu każdemu wierzącemu. Podkreślamy to, ponieważ spostrzegliśmy, iż niektórzy z ludu Pańskiego w takich sprawach raczej za swój obowiązek uważają naśladowanie sposobu postępowania Jana niż naśladowanie Pana Jezusa i Apostołów. My wierzymy, że w tym oni popełniają błąd. Ewangelia nie jest posłana po to, by kruszyć ludzkie serca, ale zawiązywać zranione serca – uzdrawiać tych, których serca są już skruszone (Łuk. 4:18). Grzech i jego naturalne kary są młotami kowalskimi, które kruszą ludzkie serca. Czas wielkiego ucisku, który nadchodzi jest najwidoczniej Boskim sposobem kruszenia serc całego świata, aby przygotować go na przyjęcie Balsamu z Gilead i powszechnych błogosławieństw w wieku Tysiąclecia, który po nim nastąpi. Ten, kto używa Ewangelii jako młota błędnie zrozumiał upoważnienie, które dla uczniów Chrystusa brzmi: „Duch Panującego Pana jest nade mną; przeto mię pomazał Pan, abym opowiadał Ewangelię cichym, posłał mię, abym zawiązał rany tych, którzy są skruszonego serca” itd. (Izaj. 61:1):

DOBRY LUB ZŁY WPŁYW RODZICA

      Władza Herodiady nad Herodem jest zilustrowana przez jej władzę nad swoją córka Salome. Wspaniałomyślna propozycja króla musiała wywrzeć wrażenie na młodej dziewczynie. Bogactwo, przepych, szaty, pałace najwidoczniej ukazały się przed jej umysłem, ale jak poprzednio działała pod kierunkiem swojej matki, tak i teraz o radę prosiła matkę, „O co mam prosić?” (Mar. 6:24). Mamy tu ilustracje rodzicielskiego wpływu. Zła kobieta jaką była Herodiada najwyraźniej posiadała uczucia swojej córki i jej zupełne zaufanie oraz posłuszeństwo. To ona miała skierować młody umysł na dobre lub złe tory. W pewnej mierze odnosi się to do każdego rodzica, szczególnie do każdej matki. Jak wielka jest więc odpowiedzialność ojca i matki za postępowanie ich dzieci! Duch zdrowego rozsądku jaki lud Boży posiada na pewno skłoni go do użycia tego wielkiego wpływu, wywieranego dzięki naturalnemu pokrewieństwu i sposobnościom do poprowadzenia tych, którzy znajdują się pod jego kierownictwem na właściwe ścieżki.

      Niestety, jak niektóre nawet chrześcijańskie matki zaniedbują wykorzystania takiej sposobności i skierowanie swoich dzieci na niebiańskie drogi. One zdają się mieć tyle światowego ducha, że chociaż pragną poświęcić swoje własne ziemskie korzyści dla sprawy Pana i zgromadzić skarb w niebie, wzbraniają się przed dopuszczeniem do uczestnictwa w tym swoich dzieci. Nie rozumieją one, że drogi mądrości są

poprzednia stronanastępna strona